Kuszenie posłów opozycji trwa. Prawdopodobnie 7 maja dojdzie do jednego z najważniejszych głosowań w polskim parlamencie w ostatnim czasie. Po wolcie Porozumienia Jarosława Gowina, Prawo i Sprawiedliwość szuka większości do przegłosowania ustawy związanej z głosowaniem korespondencyjnym. O próbach przeciągania głosów na swoją stronę Interia pisała jeszcze w poprzednim tygodniu. Jednym z posłów, który miał dostać propozycję, jest Jarosław Sachajko z Kukiz'15. Dla posła z Lubelszczyzny nie jest to nic nowego. - To nie jest pierwszy raz. Od 2016 roku próby przeciągnięcia mnie do partii władzy powtarzają się regularnie. Podchody robiono też już na początku tej kadencji. Nie skorzystam, bo widzę, co dzieje się z posłami, którzy przeszli z Kukiz'15 do PiS. Po prostu nie istnieją, są anonimowi i nie realizują obietnic danym wyborcom - mówi nam Sachajko. - Nie potrzebuję limuzyny dyrektora czy wiceministra - zapewnia. Sachajko nie mówi wprost, jaką propozycję otrzymał, ale udało nam się ustalić, że chodziło o tekę wiceministra rolnictwa i rozwoju wsi. Z jednej partii do drugiej Poseł Kukiz'15 zdradza, że partia rządząca od dłuższego czasu przygląda się jego pracy i chętnie widziałaby go u siebie. Sachajko jednocześnie podkreśla, że nie jest osobą wyjątkową, a "takie rzeczy dzieją się bardzo często". Nigdy propozycje nie padają od tej samej osoby, ale od różnych ludzi z otoczenia partii władzy. Zmiana politycznych barw nie jest czymś nadzwyczajnym. Z samego Kukiz'15 w poprzedniej kadencji odeszło wielu posłów i posłanek, a PiS zasilili m.in. Adam Andruszkiewicz, Tomasz Rzymkowski czy Elżbieta Zielińska. Historia pokazuje też, że np. Bartosz Arłukowicz nie miał kłopotów, by zamienić SLD na Platformę Obywatelską, a Radosław Sikorski płynnie przeszedł ze stanowiska ministra obrony narodowej w rządzie PiS na stanowisko ministra spraw zagranicznych w rządzie PO. Teraz jednak sytuacja jest nieco inna. Jak udało się nam ustalić, w grę wchodzi przede wszystkim to jedno głosowanie. Co będzie później - nie ma większego znaczenia. Jak słyszymy od posłów z różnych partii, propozycje mają dotyczyć nie tyle przejścia do PiS, ale też np. nieobecności, spóźnienia, kłopotów ze sprzętem. Tak, by głosowanie zostało przeprowadzone po myśli obozu rządzącego. Krzysztof Bosak: Nie jesteśmy na sprzedaż - Działacze PiS wydzwaniają i szukają chętnych na jakieś polityczne konfitury. W zamian za głosowanie lub nawet za brak głosowania. Oczywiście nie jesteśmy na sprzedaż - mówi nam Krzysztof Bosak, kandydat Konfederacji na prezydenta. - Obawiam się, że to nie jest żaden problem, by znaleźć 10-12 osób, które skuszą się na apanaże w spółkach skarbu państwa dla siebie, rodziny, przyjaciół. Działa zasada - albo szantaż, albo przekupstwo. Kuszą nas dość mocno - twierdzi poseł Kukiz'15 Jarosław Sachajko. Tymczasem ci, którzy dostawali takie propozycje, mogą teraz być na cenzurowanym u kolegów z partii. Nawet jeśli są lojalni wobec swojego ugrupowania, to nie mogą wykluczyć prawdziwej awarii sprzętu lub kłopotów losowych. Dlatego też będą podwójnie zmotywowani. - Będę głosował z Sejmu. Rzeczywiście telefon i komputer od kilku dni tak ciężko pracują, że telefon muszę ładować dwa razy dziennie, a komputer się zacina. Może ktoś jest ciekaw tego, co robię na tych sprzętach? - zastanawia się Sachajko. Łukasz Szpyrka