Poinformował on w weekend, że wraz z rodziną wyprowadza się do Brukseli po tym, jak jego żona po powrocie z 4-letniego urlopu wychowawczego była dyskryminowana przez prezesa Agencji Rozwoju Pomorza, Łukasza Żelewskiego. Kurski twierdzi, że Żelewski, wybrany na stanowisko prezesa ARP dzięki PO, pytał jego żonę, czy będzie lojalna wobec Platformy. - Ja byłem oniemiały, kiedy wysłuchałem relacji żony po powrocie z rozmowy z panem Żelewskim - opowiadał w TVN24 poseł PiS. - Ten człowiek co najmniej czterokrotnie zwracał się do mojej żony z wyrecytowanym tekstem: "Ale proszę mnie przekonać, że będzie pani lojalna wobec właściciela tej firmy, którym jest zarząd województwa, w którym większość stanowi Platforma Obywatelska". - Ja jestem w stanie wytrzymać bardzo wiele w polityce. Jestem człowiekiem bardzo twardym. Ale jednego nigdy nie zaakceptuję - tzn. wyładowywania negatywnych emocji do polityka na członkach jego rodziny. Wara od członków naszych rodzin - mówił. Prezes Agencji Rozwoju Pomorza, Łukasz Żelewski twierdzi, że pytał Monikę Kurską o to, jak poradzi sobie z konfliktem polegającym na tym, że jej mąż jest przeciwnikiem politycznym właściciela ARP. Przekonywał, że była to zwykła rozmowa pracodawcy z podwładnym. - To nie był mobbing, tylko rozmowa o konflikcie interesów - zapewnia Żelewski. - Chciałem sprawdzić, jak pani Monika Kurska jest przygotowana merytorycznie do spełnienia obowiązków - mówił prezes w TVN24.