. Kampanią wyborczą Prawa i Sprawiedliwości kierowali i . Bielan nie pozostał Kurskiemu dłużny i stwierdził wczoraj, że jednym z powodów mobilizacji elektoratu PO była działalność Jacka Kurskiego. Słowa te nie zdziwiły Kurskiego, a nawet - na antenie "Kropki nad i" - postanowił je zinterpretować. - Zapewniam panią, że tak nie myśli. Powiedział to w emocjach, w odpowiedzi na moją złośliwość. Zawsze mieliśmy szorstką przyjaźń. Ale uzgodniliśmy, że takie sprawy będziemy wytykać sobie w PiS-ie - stwierdził w rozmowie z Moniką Olejnik. Kurski przyznał, że jedną z przyczyn porażki mogła być debata Tusk-Kaczyński. Jednocześnie bronił premiera. - To nie była jego wina. nie umiał odpowiedzieć na olbrzymią demagogię . Premier był najjaśniejszym punktem naszej kampanii. Był jej koniem, który ją ciągnął - mówił Kurski. - Premier z natury jest rycerski dlatego bierze winę na siebie - dodał. Przyznał także, że Prawu i Sprawiedliwości nie sprzyjała Telewizja Publiczna. - A nawet naganiała wyborców PO - stwierdził Kurski. Na pytanie Moniki Olejnik, czy dobrze, że telewizja zmieniła ramówkę po to, by relacjonować konferencję CBA, podczas której zostały ujawnione nagrania obciążające posłankę PO Beatę Sawicką, odpowiedział: - Mimo, że nam to zaszkodziło, to dobrze się stało, że obywatele mogli zobaczyć, jak posłanka bierze łapówę - wyjaśnił Kurski. - Poza tym szef CBA Mariusz Kamiński miał prawo się bronić. Został wściekle zaatakowany. Zarzucono mu, że cała afera z Sawicką jest dmuchana - tłumaczył. Dodał, że zarówno CBA, jak i TVP działały bez porozumienia z PiS. - To argument na to, że ani CBA, ani telewizja nie były podporządkowane PiS. Działały bez naszej wiedzy - stwierdził Kurski. Zarzucił też PR-owcom Platformy, że wykorzystali płacz posłanki Sawickiej do kampanii wyborczej.