Posłuchaj: Konrad Piasecki: Kurski w Gdańsku, czołówka PiS właśnie leci do Rzymu. Czy tak wygląda mobilizacja rządzącej partii przed najważniejszym głosowaniem nad samorozwiązaniem Sejmu? Jacek Kurski: Mobilizacja jest, przy czym akurat kończymy przygotowania do rejestracji list wyborczych. Ja jestem pełnomocnikiem okręgowym w Gdańsku, więc pewne pełnomocnictwa dla pewnych powiatowych działań mam. Musiałem tutaj przylecieć na pół dnia, zresztą za wiedzą szefa klubu. A czy w ogóle dojdzie dzisiaj do głosowania nad samorozwiązaniem Sejmu, czy też marszałek jak mówi się w kuluarach Sejmu przerwie obrady? Obydwie możliwości są równie prawdopodobne. A dlaczego właściwie należałoby przerwać obrady? Po to, żeby mieć pozytywny sygnał na głosowanie o samorozwiązanie Sejmu. Dobrze by było, gdyby odpowiedzią na to głosowanie była większościowa koalicja, dla utworzenia której czynimy intensywne starania. Czyli krótko mówiąc głosowanie nad samorozwiązaniem Sejmu dopiero w momencie kiedy pojawi się jakaś bardziej prawdopodobna wizja koalicji? To jest możliwe. Również możliwe jest po prostu odrzucenie tego wniosku już teraz, bo przecież liczbę głosów wystarczających do tego oczywiście mamy. Natomiast lepszy byłby sygnał taki dużo bardziej pozytywny, odpowiedź w postaci większości koalicyjnej. Tyle, że gdyby wierzyć zapowiedziom, zapewnieniom i obietnicom Prawa i Sprawiedliwości to Sejm za 9 godzin powinien pójść w rozsypkę. Pan pamięta? Ale co pamiętam? Te wszystkie wypowiedzi panów Kaczyńskiego, Gosiewskiego, Kuchcińskiego, Bielana, że jeśli nie będzie większościowej koalicji, to dzisiaj zagłosujemy za rozwiązaniem parlamentu. I co się podziało z tymi wszystkimi obietnicami? To się podziało, że w międzyczasie mieliśmy próbę obalenia rządu dwa tygodnie temu, zorganizowaną przy pewnej megaprowokacji z udziałem opozycji i SLD tuż przed otwarciem raportu o zakończeniu likwidacji WSI. Panie pośle zapowiadaliście, że już nie będziecie o tej megaprowokacji opowiadać. Wobec czego ja pytam, co jest z obietnicami PiS - albo większościowa koalicja, albo samorozwiązanie Sejmu? To jest właśnie z obietnicami, żeby je wypełniać. Będzie większościowa koalicja być może szybciej, być może troszeczkę później, ale na pewno będzie. My słów nie rzucamy na wiatr i zobowiązaliśmy się przed Polakami, do wypełnienia pewnego ważnego programu. Realizujemy ten program, rozbijamy układy. Zrobiliśmy bardzo dobry budżet i byłoby nonsensowne teraz samorozwiązywać Sejm, kiedy rzeczywiście Polska idzie w dobrym kierunku wbrew pewnym historycznym głosom opozycji. Z pewnością w głosie mówi pan, że będzie koalicja. Rozumiem, że będzie z Andrzejem Lepperem? Może nie ma możliwości całej masy, ale są różne. Są możliwości oczywiście w postaci Samoobrony i LPR. To jest dosyć prawdopodobny wariant. Równie prawdopodobny jest z PSL i Klubem Ludowo-Narodowym plus pozyskanie jeszcze kilku posłów. Oczywiście optymalna byłaby jeszcze większa koalicja, gdyby PSL z Samoobroną potrafili występować w jednej koalicji. Ale to political fiction i obaj to wiemy. To jest trochę political fiction. Może pan wytłumaczyć, jak to jest możliwe, że jeszcze trzy tygodnie temu Andrzej Lepper był warchołem, którego trzeba było nocą wyrzucać z rządu, a dzisiaj jest znów całkiem miłym człowiekiem, z którym spotyka się premier na miłym obiedzie w podwarszawskim Jadwisinie i okazuje się, że dzisiaj Lepper do rządu może wrócić. Co się takiego stało? Wydarzyła się próba obalenia rządu, która uświadomiła nam, jak bardzo trzeba nam... Ale mówiliście, że ta próba obalenia rządu to jest próba zorganizowana przez Samoobronę!? Nie, nie, nie. Niech pan tutaj nie będzie dzieckiem. To była próba obalenia przez główną opozycję, przez Platformę Obywatelską. A Renata Beger to z jakiej partii jest? A kogo pan widział na konferencji zwołanej o pierwszej w nocy w Sejmie? A kogo pan widział w pokoju z Adamem Lipińskim? Renatę Beger. To jest element tej prowokacji. Ja wiem, że pan się denerwuje i słuchaczy może to denerwować, ale naprawdę gołym okiem było widać, że jest to scenariusz zmierzający w krótkim czasie do obalenia rządu. Przecież przygotowane były już: wniosek o przyspieszone zwołanie Sejmu, wniosek o konstruktywne wotum nieufności, żeby przy tym szoku medialnym, psychologicznym, takim zmiażdżeniu psychologicznym społeczeństwa, zrobić konstruktywne wotum i obalić rząd Jarosława Kaczyńskiego. To była taka próba rozwodnionej, nocnej zmiany - rozwodnionej na kilka dni, żeby obalić rząd, który zaczął zagrażać potwornie silnym układom. Panie pośle, pan ciągle to samo - niezależnie od sytuacji zawsze to samo. Nie panie redaktorze, bo być może to jest prawda - może by pan pod tym kątem na to spojrzał? Tylko ja patrzę... Im bardziej otwiera się szafa Lesiaka, tym bardziej widać, jakiego niektórzy politycy Platformy Obywatelskiej trupa w szafie mają i jak bardzo mogą się skompromitować. Stąd próba jeszcze kolejnego obalenia rządu i straszenia nas wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności w postaci pana Rokity jako premiera - to byłaby pointa znakomicie podsumowująca te wszystkie działania. Pan doskonale wie, że to jest mało prawdopodobny wariant i straszak, który służy PiS-owi, żeby opowiadać dlaczego wchodzi w koalicję z Samoobroną. Tylko zastanawiam się: "koalicja chamów z warchołami" - tak naprawdę można by nazwać tą koalicję, posługując się językiem, którego używaliście i wy, i Samoobrona przed trzema tygodniami. Panu to nie przeszkadza? W sensie języka pewnie mi nie przeszkadza. Ja akurat w stosunku do Samoobrony być może bym tak nie mówił, wiedząc, jaka jest tutaj poważna sytuacja, jak bardzo różne siły nastają na obalenie tego rządu, który jest rzeczywiście rządem nadziei - to widać chociażby po tym budżecie. Czy pan wie, ile w tym budżecie pieniędzy idzie w stronę wsi, idzie w stronę zabezpieczenia spraw społecznych? Słyszałem to od pana już wiele razy. ... na wsparcie zacofanej części kraju; przywracamy fundusze alimentacyjne; jest 6 miliardów więcej na służbę zdrowia; jest paliwo rolnicze, biopaliwa. To jest naprawdę budżet, który zmierza do wykorzystania środków unijnych. Panie pośle, to na koniec o pieniądzach. Kto zapłaci 100 tys. zł, czy pan z własnej kieszeni, czy partia zapłaci, jeśli sąd każe panu przeprosić Donalda Tuska i zapłacić te 100 tys.? Myślę, że nie będzie takiej sytuacji, dlatego że... A jeśli będzie? Kto zapłaci? A dlaczego pana interesuje, kto zapłaci w sytuacji, która jest zdarzeniem przyszłym i niepewnym? Nikt nie zapłaci... Martwię się o pana kieszeń. To dobrze, że się pan martwi. Niech się pan o swoją martwi! Natomiast ja powiedziałem prawdę. Świadkowie, którzy mi to mówili, potwierdzają w prokuraturze i przed sądem, że taki mechanizm istniał. Z resztą sprawozdanie PKW, tak samo sprawozdanie Platformy i Donalda Tuska zostało odrzucone. Prokuratura prowadzi intensywne czynności w sprawie nieprawidłowości, wyprowadzenia miliona złotych przy kampanii "Stop wariatom drogowym", Fundacja Batorego potwierdza, że billboardów Donalda Tuska było dwa razy więcej. Tyle, że trzy miesiące temu pan mówił, że pan w ogóle nie zakłada, że może pan Donalda Tuska przeprosić. Dzisiaj pan mówi, że nie jest to wykluczone. Musimy kończyć - trójmiejskie studio RMF Jacek Kurski. Dziękuję serdecznie panie pośle. Ja powiedziałem jasno, że jeżeli prokuratura by wykazała, że nie było przestępstwa, to oczywiście jestem w stanie nawet przeprosić i wycofać, ale zobaczymy. Posłuchaj: