potwierdził wcześniejsze słowa Jacka Kurskiego, że prezydent nie widział swojego orędzie przed jego emisją i nie miał wiedzy na temat materiału filmowego, jakim zostało ono opatrzone. Jego zdaniem Kurski "nadużył zaufania prezydenta". - Pokazywanie Angeli Merkel w negatywnym kontekście nie było dobre dla naszej dyplomacji - podkreślił minister, ale zaraz dodał, że nie wpłynie to na stosunki polsko-niemieckie. - Z całym szacunkiem dla pana Kurskiego, to nie jest on jeszcze graczem międzynarodowym. Prezydent nie ponosi winy za jego działania. Doszło do nieszczęśliwego wydarzenia i nasi zachodni partnerzy zdają sobie z tego sprawę - mówił Kamiński. I dodał: - To ja jako szef Kancelarii powinienem dbać o wizerunek głowy państwa. I trzeba przyznać, że w tym zadaniu Kurski wyręczył mnie nie najlepiej. - Nie piałem z zachwytu nad tym co zrobił mój partyjny kolega - powiedział minister. O dzisiejszym spotkaniu z Kamiński mówił: - Najważniejsze, że do spotkania prezydenta z premierem w ogóle doszło, i że jest wola kompromisu. Dla Lecha Kaczyńskiego ratyfikacja Traktatu to bardzo ważna rzecz, bo ten dokument umacnia naszą pozycję w Europie. Nie chciał jednak rozmawiać o "kulisach negocjacji", bo w jego ocenie "byłoby to nieeleganckie". - Medialny szum nie sprzyja tym rozmowom. Zostawmy je prezydentowi i premierowi, bo obaj są szczerze zainteresowani szybkim rozwiązaniem tej kwestii - zapewniał. Jednocześnie zaznaczył, że "prezydent nie wyobraża sobie sytuacji, żeby do ratyfikacji miało nie dojść", bo obiecał to innym przywódcom europejskim. Prezydent - powiedział Kamiński - włożył wiele wysiłku w wynegocjowanie zapisów Traktatu Lizbońskiego i chce jego ratyfikacji. Według sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta, obecnie spór dotyczy bardziej formy zabezpieczenia niektórych zapisów Traktatu, niż samej idei ich zabezpieczenia.