To jego komentarz do wyroku sądowego zobowiązującego Kurskiego do publicznego przeproszenia spółki Agora SA. W wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie Kurski został zobowiązany do publicznego przeproszenia (w TVP SA i w "Gazecie Wyborczej") spółki Agora SA, będącej wydawcą "Gazety Wyborczej". Poseł PiS miał przeprosić za postawienie spółce nieprawdziwych i zniesławiających zarzutów, godzących w jej dobre imię i renomę. Przeprosiny miały być opublikowane w terminie 14 dni od daty uprawomocnienia wyroku, tj. do 9 lipca 2008 r. Kurski miał też wpłacić 10 tys. zł na Zakład dla Niewidomych w Laskach oraz zwrócić Agorze koszty procesu - 2 680 zł. Wyrok jest prawomocny. - Jest to wyrok niewykonalny. Wykonałem tę część, która jest wykonalna, tzn. przekazałem na cel charytatywny 10 tys. zł oraz zapłaciłem za adwokata Agory. Za resztę chętnie pójdę do więzienia - powiedział Jacek Kurski. Jak podkreślił, ogłoszenie w "GW" kosztuje ok. 52 tys. zł, co w sumie z pozostałymi kosztami przekracza połowę jego rocznych dochodów. - Ja po prostu nie mam tych pieniędzy. Na propozycję ugody, w której "GW" łaskawie zgadzała się na 80-procentowy rabat nie pozwala mi godność. Jeżeli "GW" uważa, że za krytyczne opinie na jej temat człowiek ma płacić połowę rocznych dochodów, to ja chętnie pójdę do więzienia w ramach wykonania tego wyroku, w którego treści nie ma literalnie żadnej informacji, za którą miałbym ich przeprosić - zaznaczył Kurski. Zdaniem posła PiS, wyrok skazujący go jest wyrokiem symbolicznym, gdyż "w dniu, w którym uniewinnia się Czesława Kiszczaka, "mordercę zza biurka" i oprawcę stanu wojennego górników z kopalni "Wujek", którego Adam Michnik nazywał człowiekiem honoru, próbuje się doprowadzić do ruiny posła opozycji za krytyczne wypowiedzi, ale absolutnie w granicach prawa i polemiki politycznej". W jego ocenie mamy do czynienia w Polsce z dławieniem wolności słowa i terrorem "Gazety Wyborczej", która, "przy pomocy posłusznych i usłużnych sędziów niedopuszczających żadnych wniosków dowodowych, może każdego zniszczyć i opluć, kto z powodu nierówności ekonomicznych nie ma szans procesować się z nimi". - Po pierwsze nie dopuszczono żadnego wniosku dowodowego obrony, który złożyłem, a po drugie w treści wyroku nie ma ani jednego słowa za co mam ich przeprosić - powiedział Kurski. Jak podkreślił sprawa jest o tyle poważna, że dotyczy grona polityków i osób publicznych, które są pozywane przez "GW" dlatego, że zdarzają im się krytyczne wypowiedzi o "Gazecie". - W podobnej sytuacji znajdują się również inni tj. Zbigniew Wassermann, Jarosław Gowin, Andrzej Zybertowicz, Rafał Ziemkiewicz oraz Jarosław Kaczyński. W Polsce zaczynają obowiązywać standardy białoruskie i chętnie pójdę do więzienia, aby zwrócić uwagę publiczną na ten problem - zaznaczył.