"Może się to wydać państwu śmieszne" - pisze do nas jeden z użytkowników portalu - "ale w mojej miejscowości ukazał się na ścianie portret Pana Jezusa. Jeśli stwierdzą Państwo, że to zdarzenie ma miejsce naprawdę, czy za taką informacje otrzymam jakieś wynagrodzenie?" - pyta. Nie tylko on chce zbić interes na takich naściennych objawieniach. A da się go zbić. Ale o tym za chwilę. Matka Boska Naszybna Raz na jakiś czas polską miejscowość ogarnia zbiorowa histeria tego właśnie typu: na ścianie domu, w szybie czy na kominie pojawia się zaciek, kształt, diabli właściwie wiedzą co - coś, co przypomina taką czy inną postać z chrześcijańskiego panteonu. W 1984 roku, w Przasnyszu, coś, co przypominało ludzką figurę, ukazało się na szybie jednego z domów. Przyjeżdżały pod dom tysięczne tłumy. Ludzie siedzieli, śpiewali nabożne pieśni i wpatrywali się w plamę na ścianie. Jedni widzieli na szybie Matkę Boską z dzieciątkiem Jezus, inni Matkę Boską bez dzieciątka, jeszcze inni zaś samo dzieciątko. Ktoś inny Jezusa, ale już nie jako dzieciątko... I jeszcze inni - św. Antoniego. Palili świece, składali kwiaty. Cała sprawa skończyła się tak, że szybę z okna wyjęto i w procesji zaniesiono do lokalnego kościoła. Takie przykłady można mnożyć. Oto np. Matka Boska na szybie PKO BP w Gdańsku czy tzw. Matka Boska Lechicka, zawdzięczająca swoją nazwę temu, że pojawiła się w słojach ściętej gałęzi drzewa przy ulicy Lechickiej na warszawskim Okęciu. Albo Matka Boska z dzieciątkiem, która objawiła się w oknie klatki schodowej jednego z bloków w Nowej Hucie. Przed zaciekiem na szybie modlił się wtedy całkiem spory tłumek. I klasycznie, powtórka z rozrywki: świece, pieśni, splecione dłonie... Kościół oficjalnie odcina się od tego typu objawień, kręci nosem, boi się kompromitacji. Czasem jednak księży ponosi, nawet tych wysoko postawionych, jak na przykład w poniżej opisanym przypadku. W drugą rocznicę śmierci papieża Jana Pawła II na wzgórzu Matyska w Beskidach zorganizowano spotkanie. Rozpalono wielkie ognisko, modlono się. Jak czytamy w artykule z portalu Pokolenie JP II, na uroczystości był obecny nawet sam pan "wójt gminy Radziechowy - Wieprz, który wraz z firmą X (tu nazwa firmy) zatroszczył się o drewno na ognisko". I tak się też porobiło, że przy ognisku znalazł się również pan Grzegorz z miejscowości Twardorzeczka. Pan Grzegorz z Twardorzeczki kupił sobie niedawno nowy aparat cyfrowy, który postanowił przy okazji przetestować. Więc robił pan Grzegorz i robił zdjęcia (można trzaskać jedno po drugim, bo to cyfrówka), robił i robił... Potem zaczął przeglądać na podglądzie, patrzy - i oczom nie wierzy. Przecież to Jan Paweł II we własnej osobie! Niesamowite, jaką karierę zrobiło zdjęcie, na którym płomienie ułożyły się w kształt, który przypomina sylwetkę papieża. Najpierw pan Grzegorz powędrował ze zdjęciem do proboszcza. Proboszcz do kardynała Dziwisza. Kardynał Dziwisz - do Rzymu. A tam całą sprawę nagłośnił dziennik "Corierre della Sera", podchwyciły zagraniczne media i... znowu cały świat miał kupę śmiechu. W Polsce jednak wszyscy się na ten śmiech oburzyli. Oto znów świat na świętą wiarę się zamachnął, a przy okazji na polskość pewnie też. I naprawdę wierzyć się nie chce, ale w Polsce nadal wiele osób jest przekonanych, że to właśnie Jan Paweł II w postaci płomienia z ogniska rozpalonego na drewnie firmy X pojawił się na matrycy aparatu cyfrowego pana Grzegorza z Twardorzeczki. Uważa tak nawet ks. Jarosław Cielecki, szef Watykańskiego Serwisu Informacyjnego. "Myślę, że jest to wyraźny obraz sługi bożego Jana Pawła II" - twierdzi w rozmowie z "Corriere della Sera". Ale nie ma czego się obawiać, objawienia na szybach czy w ognisku (palonym za pomocą drewna firmy X) to nie jest wyłącznie polska specjalność. Niezawodna Ameryka jak zwykle nas prześcignęła. Kup pan cegłę z Jezusem W połowie lat dziewięćdziesiątych w mieście Clearwater na Florydzie, w szybie jednego z budynków biurowych pojawił się kształt przypominający sylwetkę Matki Boskiej. Tęczowe przebarwienia szyby ułożyły się w głowę spowitą w spływający w dół welon. I mimo że chemicy tłumaczyli, że jest to efekt banalnej reakcji chemicznej (najprawdopodobniej spowodowanej częstym spryskiwaniem szyby spryskiwaczem), cały budynek zakupiony został przez jedną z katolickich organizacji i nazwany "Budynkiem Najświętszej Marii Panny". Ustawiono przed nim plastikowe krzesła i małą kapliczkę. Dzięki temu każdy mógł usiąść i pokontemplować. Po dziesięciu latach fenomen "Matki Boskiej z Clearwater" zakończył pewien nastolatek, strzelając w okno z procy...