Pięciu członków załogi statku "Szafir" blisko dwa tygodnie spędziło w niewoli nigeryjskich piratów. Przez długi czas nie było wiadomo, czy żyją i czy piraci będą żądać okupu. Historia zakończyła się szczęśliwie, ale dotychczas żaden z porwanych nie chciał opowiadać o tych trudnych chwilach. - Próbowaliśmy się bronić, nie dopuścić do wtargnięcia piratów na burtę. Manewrowałem statkiem, żeby im to jak najbardziej utrudnić. Udało im się nawet strącić drabinę. Był nawet moment, że cieszyliśmy się, widzieliśmy światełko w tunelu, że jest szansa, że uda nam się obronić - kapitan opisuje moment napaści. Dodaje, że marynarze zostali potem zaskoczeni przez drugą łódź. Co działo się po porwaniu? - Celowali do nas z karabinów maszynowych. Nie było można nic zrobić, musieliśmy dostosować się do nich. Jedyną szansa, żeby przeżyć, było wykonywanie ich poleceń - wspomina kapitan statku Krzysztof Kozłowski. Kapitan statku podkreśla, że akcja polskich służb, która doprowadziła do uwolnienia załogi, przebiegała sprawnie i zasługuje na najwyższą ocenę. - Uwolnienie i powrót do kraju to była w stu procentach profesjonalna akcja - ocenia marynarz.Kwiatkowski nie zdradza jednak, czy piratom zapłacono okup.