Posłanki Magdalena Błeńska oraz Anna Siarkowska zrezygnowały w czwartek z członkostwa w sejmowym klubie Kukiz'15. Po ich odejściu klub liczy 33 posłów. Paweł Kukiz, pytany w Polsat News o decyzje posłanek, podkreślił, że nie była ona dla niego szokiem. - W sytuacji gdy odchodzą posłanki, które praktycznie od początku mają swój światopogląd objawiający się również w głosowaniach sprzecznych z pewnym konsensusem osiągniętym na posiedzeniu klubu, to nie jest dla mnie żaden szok - powiedział. Dodał, że posłanki Błeńska i Siarkowska "prowadziły własną politykę". - One zakładają swoje koło, to ma być koło republikańskie, życzę wszystkiego dobrego tej nowe grupie w parlamencie - zaznaczył lider Kukiz'15. "Jestem konsekwentny w pluralizmie w klubie" Dopytywany, czy próbował zatrzymywać posłanki, zaprzeczył. Przypomniał, że Siarkowska uczestniczyła w grudniowym głosowaniu na Sali Kolumnowej. Podkreślił, że były "naciski", by ją za to upomnieć. - Cały klub nie uczestniczył w głosowaniu na Sali Kolumnowej. Posłanka Siarkowska uczestniczyła (...). Były naciski też ze strony klubu, by w związku z tym w jakiejś formie upomnieć posłankę. Ja się stanowczo temu sprzeciwiałem. Jestem konsekwentny w pluralizmie w klubie. Tu nie chodzi o karierę polityczną, tylko o dobro Rzeczypospolitej. Taka jest moja intencja, a nie trzymanie klubu w ryzach, dyscyplinowanie - mówił Kukiz. Pytany, czy odejście kolejnych członków klubu Kukiz'15 to dla niego "sygnał alarmowy", odparł: "Sygnałem alarmowym byłaby dla mnie sytuacja, gdyby nagle osoby, co do których jestem pewien, że idziemy w tą samą stronę, których dyscyplinuje, podobnie jak mnie, ta sama idea, odchodzą mi z klubu". Dopytywany powiedział, że takie osoby to między innymi Stanisław Tyszka czy Grzegorz Długi. - Prawo i Sprawiedliwość ma w tej chwili taką władzę, ma większość parlamentarną, że naprawdę nie ma znaczenia, ilu ja mam posłów - podkreślił lider Kukiz'15.