"Ostatnio rozmawiałem z panem prezesem. Wspólne listy jak najbardziej. To nie była moja propozycja, tylko pana prezesa" - powiedział w niedzielę Paweł Kukiz w TVN24. Kukiz poinformował też, że rozmowa miała miejsce trzy dni temu. Jednocześnie Kukiz ubolewał, że Jarosław Kaczyński podczas tej rozmowy nie wyraził zainteresowania rozwiązaniami, które on proponuje. "Nie było żadnego zainteresowania, jeśli chodzi bierne prawo wyborcze dla każdego Polaka, nie było zainteresowania wprowadzeniem referendum. Przez cztery lata możecie jedni i drudzy robić z tym narodem, co wam się żywnie podoba i nie ma żadnego instrumentu, żeby naród mógł powiedzieć: 'nie', 'dość', 'basta'. Jakim prawem?" - mówił Kukiz. "I będziecie tego wszystkiego pilnować do śmierci, bo inaczej wam rodziny polecą ze spółek Skarbu Państwa" - dodał. Kukiz, dopytywany, potwierdził, że rozmowy z Kaczyńskim dotyczyły wspólnych list wyborczych. Stwierdził też, że to nie pierwsze takie rozmowy. "W pierwszych moich rozmowach prezes PiS proponował wejście w koalicję z PiS-em. Wie pan z czym to się wiąże, z urzędami, z pieniędzmi. Odmówiłem" - powiedział Kukiz. Podkreślił, że "priorytetem jest dla niego demokratyzacja państwa". Mówiąc o swoich oczekiwaniach, dotyczących ewentualnego startu w wyborach ze wspólnych list z PiS-em, stwierdził: "Jeżeli taka deklaracja zostanie podpisana, (...) jeżeli podpiszecie taką deklarację, to z wami pójdę". Dodał, że "demokracja jest wtedy, kiedy każdy może uczestniczyć w wyborach do Sejmu". "W Wielkiej Brytanii wystarczy, że sobie zbierzesz 10 podpisów i sobie startujesz" - mówił. Mówiąc o ordynacji wyborczej w Polsce, Kukiz ocenił, że aby wystartować w wyborach ze swojego okręgu trzeba "założyć 21 komitetów", "wpisać na listy po 10 osób, czyli 210, w tym 30 proc. kobiet" i "zebrać 130 tys. podpisów". "Tak się zabetonowali w tej Magdalence i tak zabezpieczyli swoje interesy. Amen" - podsumował.