Co najmniej od końca lipca w Odrze obserwowano martwe ryby, których liczba rosła z dnia na dzień. Rzeką płynęły całe ławice rybich trucheł. Początkowo ich wyławianiem zajęli się wędkarze zrzeszeni w Polskim Związku Wędkarskim. 12 sierpnia Wody Polskie opublikowały komunikat, w którym wskazały, że to właśnie na nich spoczywa obowiązek sprzątania i utylizacji śniętych ryb. Urzędnicy twierdzili, że tak wynika z zawartej umowy. - Rzeczywiście mamy zapisane w umowach, że jako związek będziemy usuwać śnięte ryby, ale z wyjątkiem usunięcia ryb śniętych skutkiem naruszenia norm środowiskowych lub działań osób trzecich - mówiła w rozmowie z Interią Beata Olejarz, prezes zarządu głównego Polskiego Związku Wędkarskiego. Za utylizację wędkarze płacili z własnych, związkowych pieniędzy. Liczba martwych ryb w Odrze były jednak bezprecedensowa. Dziś wiemy, że sami strażacy do 23 sierpnia odłowili z Odry 202 tony trucheł. Pełne dane wciąż nie są znane. Jednak obowiązek oczyszczenia rzeki z trucheł spoczywa na Państwowej Straży Pożarnej dopiero 12 sierpnia. Ogłasza to wówczas wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Maciej Wąsik. Wiadomo zatem, że strażacy zbierają martwe ryby. Ale kto płaci? Pytamy w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, kto pokrywa koszt utylizacji. Na to pytanie nie dostajemy odpowiedzi. Kierownictwo resortu klimatu i środowiska odsyła nas do wojewodów. W tym samym czasie rozmawiamy z wędkarzami, których również nikt nie poinformował, kto może pokryć koszt utylizacji ryb. Wspominają o Wodach Polskich, ale okazuje się to fałszywym tropem. Pieniądze z budżetu wojewodów W końcu udaje nam się uzyskać informację. Rzecznik wojewody zachodniopomorskiego Michał Ruczyński, pytany o to, kto płaci za utylizację martwych ryb z Odry, odpowiada krótko: my. I wyjaśnia, że chodzi o środki państwa poprzez budżet wojewody. Paweł Bylicki, pełnomocnik ds. komunikacji w Polskim Związku Wędkarskim, deklaruje wprost: Na pewno będziemy wnioskować o zwrot kosztów poniesionych przez Polski Związek Wędkarski. - W pierwszych dniach katastrofy ekologicznej na Odrze wyłowiliśmy z rzeki kilkanaście ton martwych ryb. Koszt ich utylizacji pokryliśmy z własnych pieniędzy - to około kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówi w rozmowie z Interią. - Wyławianie i utylizacja tych ryb z Odry nie były naszym obowiązkiem, bo nie mieliśmy do czynienia ze zwykłym śnięciem ryb, a katastrofą ekologiczną - dodaje. Justyna Kaczmarczykjustyna.kaczmarczyk@firma.interia.pl Zobacz też: Niemieckie zdjęcia satelitarne potwierdzają zakwit alg w Odrze