W sobotę "Fakt" opublikował list jednej z sióstr do rodziców, który zdaniem prokuratury może sugerować podżeganie sióstr do masowych samobójstw. Rodziny innych wyrzuconych z kościoła zakonnic także dostały od nich zatrważające listy. Kobiety, które ciągle jeszcze przebywają za klasztornym murem, żegnają się z bliskimi, zapowiadając rychłe "przejście z ciemności do światła", "z zamknięcia na wolność". Niemal wszystkie okupujące klasztor kobiety - byłe zakonnice - zerwały kontakty ze swoimi bliskimi. Zamieniły budynki przy ul. Puławskiej w fortecę. Pozastawiały meblami okna, zabiły deskami furtę wejściową, szczyt potężnego muru okalającego zakon wysmarowały lepkim mazidłem i posypały tłuczonym szkłem. Przez cały czas trzymają wartę. Śmiałków, którzy zbliżą się za bardzo, polewają z okien wodą Byłe betanki boją się rychłej eksmisji, bo sąd rejonowy w Puławach nakazał już 49 z nich natychmiastowe opuszczenie budynków. Wyroki są prawomocne. Komornik jeszcze nie pojawił się w Kazimierzu, bo czeka na zakończenie wszystkich spraw o eksmisję, a do rozpatrzenia pozostało ich jeszcze tylko 17. Kobiety najwyraźniej postanowiły, że żywcem ich nikt nie weźmie. Od tygodnia nie mają prądu, gazu. Prawie nie opuszczają budynków. Nocami zbierają warzywa z ogródka. Żywią się nimi i tym, co dostarczą im pod bramy zwolennicy. Według gazety, komornikowi będą zapewne towarzyszyć policyjni antyterroryści. Buntowniczki są gotowe na wszystko, by więc zapobiec tragedii trzeba będzie działać szybko i skutecznie.