We wtorek portal TVN24.pl ujawnił, że śledczy weryfikują hipotezę, według której w 2001 r. w domu Olewnika pod Drobinem odbyły się dwa przyjęcia: jedno zakończyło się ok. godz. 23, a podczas drugiego, dla wąskiego grona, ktoś został zamordowany lub postrzelony. "Rz" dowiedziała się, kto według śledczych mógł uczestniczyć w nocnej imprezie. Oprócz gospodarza, czyli Krzysztofa Olewnika, wśród gości mogli być dwaj byli policjanci: Wojciech K. i Waldemar O. Obaj zresztą uczestniczyli w pierwszym przyjęciu. "M.in. te osoby Krzysztof odwoził do domów po pierwszym przyjęciu. Były w jego samochodzie" - twierdzi jeden z rozmówców "Rz" znający sprawę. Prokuratorzy zakładają, że już w trakcie jazdy plany pasażerów mogły się zmienić. I zamiast wracać do siebie, wszyscy wrócili do domu Krzysztofa. Jakie poszlaki na to wskazują? Z informacji śledczych wynika, że przed drugą imprezą z aparatów na kartę - z których prawdopodobnie korzystali K. i O. - dzwoniono do agencji towarzyskiej. Także Krzysztof miał tam telefonować. Kim są dwaj sugerowani uczestnicy nocnej imprezy? Wojciech K. kiedyś uchodził za przyjaciela Olewników, ale później rodzina nabrała do niego podejrzeń. To on nazajutrz po zniknięciu Krzysztofa rzucił uwagę: "Synusia (tak Krzysztofa nazywał ojciec - red.) zawinęli". Choć wtedy nikt nie pomyślał, że chodzi o porwanie. Waldemar O. to też były policjant. Potem szefował agencji, która ochraniała obiekty ojca Krzysztofa. Jego zeznania złożone miesiąc temu przed sejmową komisją śledczą ds. Olewnika wywołały sensację. Stwierdził wówczas, że na wieczornej (pierwszej) imprezie był nieznany mu mężczyzna. Nikt z innych uczestników o nim nie wspominał. Dlaczego O. przypomniał sobie o tym po latach? Więcej na ten temat - w dzisiejszej "Rzeczpospolitej". Zabójstwo Olewnika - czy prawda wyjdzie na jaw? Podyskutuj o tym na Forum