Jak ustaliły dziennikarki "Rzeczpospolitej" - Izabela Kacprzak i Grażyna Zawadka, zachowanie biznesmena wzbudza wątpliwości śledczych. Od 13 lutego nie znajduje on czasu, by dokończyć przesłuchanie w prokuraturze. Ostatnie terminy zostały odwołane, ponieważ Birgfellner przebywał za granicą - czytamy. Wątpliwości prokuratury wzbudzają także dotychczasowe przesłuchania. Austriak dostarczył prokuraturze dwie kopie nagrań. Nie powiedział jednak wprost, że to on nagrywał Jarosława Kaczyńskiego na Nowogrodzkiej. W tej sprawie kluczy, nie udziela jasnej odpowiedzi, jedynie sugeruje, że to on jest autorem nagrań - czytamy. Nie ma też odpowiedzi, co się stało z kopertą, o której biznesmen zeznał w prokuraturze. Tłumaczył wówczas, że Jarosław Kaczyński polecił mu przekazanie łapówki w wysokości 100 tys. zł. Kiedy stwierdził, że posiada połowę tej kwoty, miał zapakować 50 tys. zł do koperty i zanieść pieniądze do siedziby PiS na Nowogrodzkiej. Birgfellner nie pamięta jednak, komu wręczył pieniądze będąc już w siedzibie PiS - opisuje zeznania Austriaka "Rzeczpospolita". W tle toczy się gra między prokuraturą a pełnomocnikami biznesmena - pisze gazeta. Mec. Roman Giertych oskarża prokuraturę o wpływanie na zeznania jego klienta, prokuratura zaś odrzuca oskarżenia i wskazuje na utrudniony kontakt z Birgfellnerem i wątpliwości w kwestii bezstronności tłumaczki. Więcej w piątkowej "Rzeczpospolitej".