Konrad Piasecki: Panie prezydencie, czy docierały do pana informacje, że Lech Wałęsa wyczyścił swoje teczki? Aleksander Kwaśniewski: O tyle, że była korespondencja w 1996 r., o której - mówiąc szczerze - przypomniałem sobie teraz, kiedy mówi się o tym. Czyli dostawał pan takie wieści od szefów służb specjalnych? Wtedy minister spraw wewnętrznych Siemiątkowski zwrócił się do mnie o zgodę na otworzenie tej koperty. Koperta została otworzona. Czegoś tam brakowało - kilkunastu stron na sto kilkadziesiąt, jak mówi Siemiątkowski. Sprawy zostały zgodnie z procedurami uruchomione dalej, czyli znalazły się w prokuraturze. Tyle o tym wiem. Pan jakoś na to reagował? Ja reagowałem tak, że trzeba wykonać wszystkie procedury, z resztą na wniosek Zbigniewa Siemiątkowskiego. Natomiast politycznie nie wykorzystywałem tego, bo proszę pamiętać, że jest rok 1996 r. - zakończyliśmy twardą kampanię wyborczą, ja chcę Polaków łączyć a nie dzielić, i nie uznawałem, że te kwestie powinny być politycznie eksploatowane. To był okres podawania nogi a nie ręki. Rozmawiał pan w ogóle kiedykolwiek o tym z Lechem Wałęsą, kiedy stosunki między wami się trochę poprawiły? Nie. Nie rozmawialiśmy na ten temat. Ja książki nie czytałem, więc nie chcę wypowiadać się na jej temat - zajrzę do niej, przeczytam. Natomiast wiem jedno, że ta teza, która gdzieś tam się pojawia, iż oto celem książki jest unieważnienie aktu założycielskiego III RP, czyli pokazanie, iż Okrągły Stół to była zmowa dwóch stron - komunistów i agentów, jest całkowicie nieprawdziwa. Ja poznałem Lecha Wałęsę przy Okrągłym Stole. Miał pan wtedy informacje od służb specjalnych, że Lech Wałęsa jest ich człowiekiem? Nie miałem żadnych informacji, że Lech Wałęsa jest ich człowiekiem. Po drugie, obserwowałem relacje w stosunku do Wałęsy generała Kiszczaka, Stanisława Cioska i Andrzeja Gduli, czyli ludzi, którzy - teoretycznie - powinni tę wiedzę mieć i nigdy nie było nawet cienia uczucia, że Wałęsa jest traktowany protekcjonalnie, że można z nim załatwić coś poza głównym nurtem, że z nim się stosuje podwójny język. Wałęsa był bardzo twardym przeciwnikiem politycznym, liderem "Solidarności". Nawet przez moment nie nabrałem podejrzeń, że to może być jakaś podwójna gra i moim zdaniem jej nie było. Ale dzisiaj czy wcześniej - w latach 80., 90. kiedykolwiek - miał pan przekonanie, że Lech Wałęsa ma jednak za sobą agenturalną przeszłość? Trzymam się tego, o czym mówił sam Lech Wałęsa, że coś jako bardzo młody człowiek - robotnik, mający rodzinę i nie mający żadnego oparcia wśród środowisk opozycyjnych, bo ich wtedy nie było - mógł coś podpisać. Nie wykluczam tego epizodu. Natomiast w najmniejszym stopniu nie zgadzam się z tezą, że to było prowadzenie na sznurku czy smyczy, że to była podwójna gra.