- Ciągle jestem osobą rozbijającą jedność Kościoła. Jestem inkwizytorem. Ten komunikat oznacza śmierć cywilną dla mnie jako księdza, mówi z goryczą ks. Isakowicz-Zaleski. Ciążące na księdzu oskarżenie o "naruszanie komunii Kościoła" ma dla niego bardzo praktyczne znaczenie. Otóż krakowski kapłan nie może głosić kazań. Na co dzień zajmuje się prowadzeniem Fundacji im. św. Brata Alberta i nie ma własnej parafii. - Mogę odprawiać msze, ale proboszczowie nie powierzają mi, jako osobie, na której ciążą zarzuty zawarte w oficjalnym dokumencie kurii, głoszenia kazań, tłumaczy. Rzecznik kurii, ks. Robert Nęcek, mówi, że ograniczenia wobec ks. Zaleskiego dotyczyły wyłącznie publicznych wypowiedzi na temat lustracji duchownych do czasu wydrukowania książki "Księża wobec bezpieki", która ukazała się w lutym tego roku. - Obowiązki duszpasterskie mógł i może pełnić bez przeszkód. Jednak gospodarzami parafii są proboszczowie i to oni decydują, kto może u nich głosić kazania, mówi. - Oni obawiają się niezadowolenia ze strony zwierzchników, a ja sam nie chcę stawiać ich w kłopotliwej sytuacji, ripostuje ks. Zaleski.