- Doświadczenie szpitalne jeszcze bardziej mnie utwierdza w przekonaniu, że w tych najtrudniejszych chwilach trzeba się wspierać - zaakcentował. - A jednocześnie mieć odwagę i powiedzieć sobie, że jest się chorym, zamiast udawać herosa - stwierdził duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego. "Sprawdzian" dla polskiego systemu w służbie zdrowia Duchowny przyznał, że jego stan zdrowia znacznie pogorszył się, a "uzyskanie pomocy nie jest jednak łatwe". - Stwierdzono u mnie nowotwór. Ale nie w tym jest problem, czy ktoś jest chory, czy nie, bo są dziesiątki osób, które wychodzą z tej choroby. Testuję na swojej własnej skórze stan polskiej służby zdrowia - przytacza wypowiedź duszpasterza "Rzeczpospolita". Jak zauważył, funkcjonowanie służby zdrowia w praktyce wygląda inaczej niż próbuje się to przedstawić. - Teoretycznie niby wszystko jest poukładane, ale w praktyce są gigantyczne kolejki do lekarza, wręcz absurdalne terminy. A równocześnie prywatne kliniki działają. Jak ktoś jest bogaty, to bardzo szybko może otrzymać pomoc. Jak ktoś nie ma tych pieniędzy, a jeszcze nie daj Boże układów, to nie. Nie ma poczucia bezpieczeństwa, że zostanie się przyjętym w normalnym czasie do lekarza. A w Polsce jest ogromny wskaźnik umieralności. Gdyby to było inaczej zorganizowane, to może ci ludzie by żyli - ocenił ks. Isakowicz-Zaleski. Ks. Isakowicz-Zaleski zachęca do profilaktyki. "Trzeba robić badania" Duchowny zwrócił się z apelem do osób w jego wieku, by nie lekceważyli nawet najmniejszych objawów chorób. - Chciałbym zaapelować do wszystkich swoich rówieśników, ale też do osób młodszych. Trzeba robić badania. Ja zupełnie przypadkiem się o tym dowiedziałem i dziękuję Panu Bogu, że się dowiedziałem, że mam przyjaciół i bliskich, którzy mnie wspierają. Dzięki temu liczę, że z tego wyjdę - przyznał. Duchowny podkreślił także, że zaniedbywanie badań "to wyrządzanie sobie krzywdy". - Ale też odpowiedzialność, która wynika z piątego przykazania - zaznaczył.