"Uchwała Sądu Najwyższego to jest surrealizm prawny. (...) Ma się tak, jak obraz Salvadora Dali do tego, co widzimy za oknem. Takie są relacje między rzeczywistością a tą decyzją SN" - powiedział Szczerski w radiowej Jedynce. Jego zdaniem, taka uchwała nie ma skutków prawnych, ponieważ nie może ich mieć w sytuacji, gdy spór kompetencyjny musi rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny. Premier Mateusz Morawiecki skieruje do TK wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją przepisów prawa, które zostały zastosowane do wydania czwartkowej uchwały trzech izb Sądu Najwyższego. Zapowiedział to w piątek rano rzecznik prasowy rządu Piotr Müller. Uchwała Sądu Najwyższego Sędziowie Sądu Najwyższego w czwartek odpowiedzieli na zagadnienie prawne dotyczące rozbieżności w orzecznictwie SN, dotyczące udziału w składach sędziowskich osób wyłonionych przez Krajową Radę Sądownictwa w nowym składzie i statusu takich sędziów. Według SN, skład sądu jest nienależyty, gdy znajduje się w nim sędzia wyłoniony przez KRS w obecnym składzie. Uchwała nie ma zastosowania do orzeczeń wydanych przez sądy przed dniem jej podjęcia, ani do rozpoczętych już postępowań karnych. Wyjątkiem są orzeczenia Izby Dyscyplinarnej SN bez względu na datę ich wydania. W posiedzeniu nie uczestniczyli sędziowie z Izby Dyscyplinarnej i Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN oraz siedmioro sędziów z Izby Cywilnej SN. Uchwała zapadła 53 głosami "za", z sześcioma głosami "przeciw". Jeden z sędziów głosujących przeciw zapowiedział pisemne zdanie odrębne. Według Ministerstwa Sprawiedliwości uchwała ta nie wywołuje skutków prawnych, ponieważ została wydana z rażącym naruszeniem prawa. "Narusza trójpodział władzy" Szczerski, odwołując się do czwartkowej decyzji SN, zaznaczył też, że nie znajduje dla niej uzasadnienia w polskim systemie prawnym, bowiem narusza ona w sposób istotny trójpodział władzy, a to jest fundament demokracji i konstytucji. Przypomniał, iż mówi ona, że każda władza działa w ramach prawa i na podstawie prawa. "Tutaj Sąd Najwyższy w ten sposób nie działa. Tutaj mamy do czynienia z przypisywaniem sobie samemu przez SN różnych uprawnień" - podkreślił. Dodatkowo - w jego opinii - podgrzewanie emocji przez sędziów SN następuje w kontekście wprowadzania (ustawą przyjętą przez Sejm w tym tygodniu) dyscypliny, czyli odpowiedzialności za swoje działania. A to wymagałoby - zdaniem szefa gabinetu prezydenta RP - postępowania zgodnie z zasadami etycznymi i ogólnie obowiązującymi. "To też pokazuje - i to jest najbardziej w tym wszystkim smutne - że tak naprawdę tym, co wzbudziło najbardziej sędziowskie emocje, jest fakt, że organy państwa polskiego chcą wprowadzić prawo, które będzie prowadziło do odpowiedzialności sędziów za ich działania" - wyjaśnił. "Jeśli to jest przedmiot obrazy, to znaczy, że jest poważny problem" - zaznaczył. Dodał, że głęboko powinno niepokoić to, że sędziowie nie chcą ponosić odpowiedzialności za swoje czyny. Przypomniał równocześnie, że nawet sąd europejski nie podważył prerogatywy prezydenta do powoływania sędziów. Tymczasem Sąd Najwyższy w czwartek to zrobił. "To jest kolejnym etapem tego surrealizmu prawnego i to jest wprost sprzeczne z tym, co mówi konstytucja" - powiedział. Przypomniał też, że prezydent zapewniał, że jeśli ustawa trafi na jego biurko, to poddana zostanie ocenie prawnej. Następnie prezydent - na postawie przesłanek materialnych, czyli celowości ustawy oraz formalnych podejmie decyzję, czy ją podpisze. "Równocześnie prezydent mówił bardzo wyraźnie, że jest zwolennikiem odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów" - powiedział.