Robert Mazurek pytał swojego gościa o pracowników spółek skarbu państwa, którzy są związani rodzinnie z politykami Prawa i Sprawiedliwości. - Mam poczucie, że jeżeli coś jest nie w porządku, to należy z takiej sytuacji wyjść. Z drugiej strony, chciałem powiedzieć - ja mam dorosłe dzieci, samodzielne zawodowo, nie pracują na żadnej, państwowej posadzie - stwierdził Czabański. - Mówię, żeby nie wpadać w taką przesadę, że dzieci osób, które działają w polityce, wszystko jedno jakiej orientacji, mają zablokowane drogi kariery.(...) Sama wymiana kadr w różnych spółkach skarbu państwa jest procesem naturalnym, więc nie wpadajmy też w przesadę - powiedział kandydat do Sejmu z list PiS-u. Czabański: Mój pozew przeciwko Facebookowi ma szansę powodzenia - Za naszej kadencji media publiczne zaczęły być zasilane finansowo, a teraz należy od nich żądać dobrej oferty - powiedział w internetowej części Porannej rozmowy Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych i poseł PiS. Czabański zarzucił też Facebookowi stosowanie cenzury prewencyjnej. Liczy, że uda mu się wygrać walkę z cyfrowym gigantem: - Uważam, ze mój pozew przeciwko Facebookowi ma szanse powodzenia, bo Facebook zarzuca konstytucyjną zasadę wolności słowa - powiedział Czabański. Robert Mazurek zapytał Czabańskiego także o jego walkę o poprawę losu zwierząt - jeden z głównych powodów obecności Czabańskiego w Sejmie. - Jest dla mnie wyrzutem sumienia, że poprawa ochrony zwierząt idzie tak wolno - odpowiedział poseł. Dodał jednak, że to walka z wielkim biznesem, więc jedynym skutecznym sposobem jest działanie "po plasterku". Robert Mazurek: Czy człowiek, który nie był w stanie upilnować, komu wynajmuje własną kamienicę i nie był w stanie skontrolować, kto ją tak naprawdę i w jakim celu wynajmuje, powinien być prezesem Najwyższej Izby Kontroli? Krzysztof Czabański: To jest typowe pytanie z tezą, ma pan od razu własną odpowiedź i zadaje pan pytanie. Poczekajmy na wyjaśnienie tej sprawy... Zaraz, ale jednak pewne rzeczy wiemy na pewno. - Dopóki nie zakończy się oficjalne dochodzenie, niczego nie wiemy na pewno. Wiemy na pewno, że Marian Banaś - były minister finansów, były szef Krajowej Administracji Skarbowej oraz obecnie szef Najwyższej Izby Kontroli - zapominał o wpisaniu kamienicy do oświadczenia majątkowego. Ile pan ma kamienic, przepraszam? - Kamienicy niestety nie mam żadnej. Wie pan, jak ja bym miał sześćdziesiąt, to bym sobie mógł jednej nie wpisać. - Mieszkam w kamienicy. Wie pan co, ja jestem nieraz podmiotem, a właściwie przedmiotem - mógłbym powiedzieć, grillowania przez różne tabloidy i nie tylko tabloidy, nasze media w dużym stopniu - nawet jak się nazywają tak jak poważne media - niekoniecznie unikają metod tabloidów. I ja dobrze wiem - jako właśnie ten, który poddawany jest nieraz takiemu grillowaniu - ile w tym grillowaniu jest nadużycia, kłamstwa, przesady, nadinterpretacji. Dlatego jestem bardzo ostrożny, jak widzę, jak ktokolwiek - niezależnie od jego opcji politycznej - jest grillowany przez media. Poczekajmy. Wie pan co: są rzeczy, które widzieliśmy. - Z tego, co wiem, nie będziemy długo czekać, bo przecież są zapowiedzi, że jeszcze w październiku sprawa będzie wyjaśniona. Ale są rzeczy, które widzieliśmy. Ja nie twierdzę, że pan prezes Banaś tę kamienicę dostał w jakiś niewłaściwy sposób, ja tego nie mówię. Ale widzieliśmy, jak krakowski kryminalista, recydywista Janusz K., ps. "Paolo", dzwoni sobie do pana Mariana Banasia, szefa Najwyższej Izby Kontroli, jak do starego kumpla. To jest, wie pan, coś, co się oczywiście nie mieści w żadnym Kodeksie karnym, ale co jest takim obciachem, że zęby bolą. - Z tego, co ja z kolei widziałem w relacji pana Banasia, to on twierdzi, że takich telefonów nie odbierał... Nie, przyznał się w telewizji, że rozmawiał z tym panem. - ...więc naprawdę cały czas apeluję, żebyśmy poczekali. Mówię: jako człowiek ciężko nieraz doświadczony przez ten sposób postępowania mediów jestem bardzo ostrożny z ferowaniem wyroków jakichkolwiek. Ciężko doświadczony Krzysztof Czabański jest państwa i moim gościem. - To dopiero będę w dalszym ciągu rozmowy, jak podejrzewam. Chciałem pana spytać, bo tam się przy okazji całej tej sprawy dowiedzieliśmy, że Jakub Banaś, syn pana prezesa, jest pełnomocnikiem zarządu Pekao SA. To jest w ogóle fantastyczna firma, to Pekao SA. Tak sobie pomyślałem: prezesem jest były wiceminister skarbu za rządów PiS, doradcą pana prezesa jest Witold Ziobro - brat pana ministra. W Link4 - które należy do Pekao SA, do PZU, zdaje się - szefową komunikacji, dyrektorką jest pani Patrycja Kotecka, żona pana ministra Ziobry. Naprawdę nie ma pan poczucia, że takich numerów żaden z waszych poprzedników nie wywijał? - Ja mam poczucie, że jeżeli jest coś nie w porządku, to należy z takiej sytuacji wyjść, ale z drugiej strony - też chciałem powiedzieć - ja mam dzieci dorosłe, samodzielne zawodowo. Nie pracują w PKO BP, czy żadnym banku państwowym i w ogóle na żadnej państwowej posadzie, żebyśmy do końca dopowiedzieli, ale przecież mają swoje wykształcenie, swoją karierę zawodową, mają dostać kiedyś po głowie dlatego, że są moimi dziećmi, mają swoje rodziny? Żebyśmy nie wpadali też w przesadę, w drugą stronę.Jasne, czyli jak minister załatwia swojej żonie pracę w kontrolowanej przez państwo firmie, to jest wszystko okej, a jak brat ministra zostaje doradcą prezesa banku...- Nie, ja nie mówię, że jest okej. Ja tylko mówię, żeby z kolei nie wpadać w taką przesadę, że dzieci osób, które działają w polityce, wszystko jedno od orientacji, jaką wyznają w polityce, mają zablokowane drogi kariery...Wie pan co? Jakie to jest smutne, co pan mówi...- Ale dlaczego? Ja mówię, że jeżeli coś jest nie tak, to trzeba wyjść z tej sytuacji."Korupcja, nepotyzm i kolesiostwo rozlały się dzisiaj po Polsce w rozmiarach nieznanych". - Martwi się pan tym, że twierdzę, że dzieci nie powinny być ofiarami działalności rodziców? Nie powinien pan mówić, bo cytowałem Jarosława Kaczyńskiego. Proszę pana, wie pan co? Niech się pan zapisze do PSL-u. Oni to wszystko mówili jak była afera Elewaru i wielu innych. Przecież nasze rodziny też muszą gdzieś pracować - mówili członkowie PSL-u.- Ja bardzo dziękuję za tę radę, ale myślę, że PSL nie byłby z pana rady zadowolony. "Po wyborach Pajęczyna Obywatelska - takie nawiązanie do PO - która oplotła spółki siecią powiązań koleżeńskich i rodzinnych zostanie zdjęta" - powiedział Marek Suski. I rzeczywiście "pajęczyna obywatelska" została zdjęta. Teraz jest "pajęczyna prawa i sprawiedliwa". - Nie, nie. Pan ma pewien sposób prowadzenie rozmowy, więc niech pan tak prowadzi, ja będę cierpliwie tego słuchał. Generalnie, ja się zgadzam z pana przesłaniem, że nie powinno być przejawów nepotyzmu, korupcji to już w ogóle - o czym my mówimy - wiadomo, że nie. Nie, ja nie mówię o korupcji. Ja mówię o tym, że syn ministra Tchórzewskiego, pan Karol Tchórzewski, został dyrektorem przedsiębiorstwa energetycznego w Siedlcach. Przestał nim być tylko dlatego, że kandydował na prezydenta Siedlec. Przegrał te wybory sromotnie. W związku z tym został starostą siedleckim, no bo jakąś pracę musiał mieć po tym, jak zrezygnował z dobrze płatnej. Marcin Przyłębski - syn prezes Trybunały Konstytucyjnego i pana ambasadora Przyłębskiego - był dyrektorem w PKO S.A. i w PZU. Córka pani poseł Klotz i tak dalej, i tak dalej... Chce pan? Ja mogę wszystko wymieniać. - Ja bym proponował, żeby pan pytał te osoby, które pan wymienia. Jeżeli ma coś pan przeciwko moim dzieciom, to proszę to powiedzieć. Ale nie sądzę, ponieważ one nie są na żadnych państwowych posadach. Żebyśmy to jakoś spuentowali. Nie ma nic złego w tym, że posłowie PiS zostawiają mandaty poselskie i zostają członami zarządów: Orlenu, PZU, PKO BP, to jest normalne. Nie ma nic złego w tym, że ich dzieci, bez wykształcenia szczególnego, kierunkowego, albo ich rodzeństwo, albo ich żony, zostają dyrektorami w tych spółkach skarbu państwa. Bo w końcu muszą gdzieś pracować. - Ja cierpliwie pana słucham... Tak? - Ale proszę zwrócić uwagę, że ja nie zostawiłem mandatu poselskiego, ale sama wymiana kadr w różnych spółkach skarbu państwa jest procesem naturalnym, więc nie wpadajmy też w przesadę. Ja nie zostawiłem mandatu poselskiego, moje dzieci nie są na państwowych posadach. Jeżeli ma pan do mnie jakieś pytania, to proszę mnie pytać albo zaprosić kogoś innego do studia. Panie pośle, pan odpowiada za obietnice Prawa i Sprawiedliwości. Przypomnę panu, bo mógł pan w nawale zajęć zapomnieć o tym, że jest pan "jedynką". - Nie jestem "jedynką". Widzi pan, to pan zapomniał. Jestem "dwójką". Dwójką. Był pan "jedynką". Niestety, słabo się pan spisuje. - No niestety, taki los, co zrobić? Jest pan "dwójką" na liście Prawa i Sprawiedliwości w Toruniu i wie pan, jak ja na to patrzę, to myślę sobie tak: ludzie też to widzą. Być może myślą sobie, że z jakiegoś powodu warto na to przymknąć oko, ale to nie zmienia faktu, że te rzeczy się dzieją, że z waszych zapowiedzi o zwalczaniu kolesiostwa nie zostało nic. - Jeżeli się dzieją złe rzeczy, ja się z panem zgadzam, nie należy na to przymykać oczu. Ja mam wrażenie, że w wielu sytuacjach reagujemy szybko i skutecznie. Tak, to ma pan takie wrażenie, ma pan rację. To pozostaje pańskie wrażenie. O tym dlaczego pan poszedł na wojnę... - Ale są reakcje. No z kolei pan przesadza. Bo pan widzi tylko... Nie. Ja tylko cytuję nazwiska. - Pan ma jedną kartkę, a niech pan sobie zrobi drugą z reakcjami. Rozmawiał Robert Mazurek.