Podczas konferencji prasowej przed Sejmem Bosak podziękował swoim sztabowcom za współpracę, mediom za relacjonowanie jego kampanii, a sympatykom za zaufanie i poparcie. Zachęcał ich także do skorzystania z praw obywatelskich w II turze wyborów prezydenckich. "Głosujcie zgodnie ze swoim sumieniem, ze swoim rozumem" - apelował. Zaznaczył, że już w wieczór wyborczy Rada Liderów Konfederacji oświadczyła, że partia nie poprze żadnego kandydata. "Żaden z nich nigdy nie dawał sygnału, że zależy mu na naszym poparciu, (...) a to, co teraz mówią trzeba wziąć w nawias - to jest socjotechnika". "Ale przede wszystkim, wyborcy Konfederacji to nie jest klocek, który można sobie przesuwać z szufladki do szufladki, (...) to są ludzie świadomi, którzy szukali nowej jakości politycznej, znaleźli ją w naszej kampanii wyborczej, w mojej kandydaturze, serdecznie im za to dziękuję" - oświadczył Bosak. Zapewnił, że sam na pewno skorzysta z prawa do oddania głosu w II turze, jednak nie ujawni na kogo zagłosuje i w żaden sposób nie będzie tego sugerował. "To obóz rządzący, prezydent Andrzej Duda z jednej strony, a z drugiej strony Koalicja Obywatelska i prezydent (Warszawy - red.) Rafał Trzaskowski, powinien udowodnić, że na cokolwiek może być pożyteczny wyborcom Konfederacji" - oświadczył. "Nie staram się nikogo demonizować, mówić żadnych złośliwości, żadnych rzeczy przykrych" Przypomniał, że chodzi o 1 mln 300 tys. wyborców, którzy zagłosowali na niego w niedzielę, czy 1 mln 250 tys. którzy w ubiegłym roku zagłosowali na Konfederację, ale zaznaczył, że to oni "są tym podmiotem, tymi ludźmi, których trzeba traktować podmiotowo i to ich trzeba przekonywać". Jego zdaniem, obu kandydatom "do tego momentu nie udało się tego zrobić". "Mają dwa tygodnie. Po stronie obozu rządzącego są różne instrumenty, niech najlepsi sztabowcy, socjolodzy, doradcy tam się głowią. My będziemy to obserwować, raczej powstrzymywać się od komentarza, dlatego, że komentarzem będzie karta wyborcza naszych wyborców wrzucona do urny za dwa tygodnie w niedzielę. (...) To będzie najlepszy odczyt skuteczności przyjętych taktyk politycznych" - powiedział Bosak. I przekonywał, że jego postawa jest "całkowicie fair". "Nie staram się nikogo demonizować, mówić żadnych złośliwości, żadnych rzeczy przykrych. Mówię prawdę, jak to wygląda z naszej perspektywy i zarazem z perspektywy naszych wyborców, którzy mają swoją godność" - dodał. Przyznał, że również ze względu na to, że jeden z dwóch kandydatów będzie wkrótce prezydentem RP, nie chce mówić o sytuacjach, w których jego środowisko było źle traktowane przez "polityków czy funkcjonariuszy obozu rządzącego". "Staram się ważyć słowa, żeby nie zostać z tym, że powiem o trzy słowa za dużo o kimś, kto zostanie prezydentem Rzeczypospolitej i później tę osobę będziemy musieli szanować" - oświadczył. "Kluczowym testem dojrzałości obu kandydatów jest to, żeby stanęli do jednej debaty" Pytany, czy kandydaci powinni odpowiadać na wszystkie zaproszenia do udziału w debatach prezydenckich, Bosak zwrócił uwagę, że do 12 lipca zostało mało czasu i ocenił, że mogłaby wystarczyć jedna debata - "wyczerpująca i szczegółowa". Przekonywał, że "kluczowym testem dojrzałości obu kandydatów jest to, żeby stanęli do jednej debaty, która będzie prowadzona przez ludzi mających opinie neutralnych". Według Bosaka, taka debata mogła być trwać np. półtorej godziny i powinny na niej paść pytania "o sprawy naprawdę ważne z punktu widzenia racji stanu, takie jak polityka gospodarcza, polityka zagraniczna, obronność, ochrona zdrowia". We wtorek prezydent Duda zaproponował, żeby debatę zorganizowały wspólnie trzy największe stacje telewizyjne, w tym TVP.