Na poniedziałkowym spotkaniu u marszałka Senatu nie pojawił się Grzegorz Schetyna. Zaproszenie przyjął za to Ryszard Petru. Ze wspólnego frontu Nowoczesnej i PO, o istnieniu którego obie partie starały się przekonywać po 16 grudnia, zostało niewiele. Spotkanie przerwano i zapowiedziano kontynuację we wtorek. PiS i Nowoczesna zaczęli wypominać liderowi PO, że jeszcze nie tak dawno temu, po rozmowie z prezydentem, deklarował gotowość do rozmów z Jarosławem Kaczyńskim. W ostatnich dniach Schetyna najwyraźniej zmienił zdanie. Już nie chce rozmawiać z prezesem PiS, a z marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim. Lider PO utrzymuje, że to Kuchciński wywołał kryzys i to on powinien go zakończyć. Z kolei Kuchciński nie widzi nic niewłaściwego w tym, że negocjacje ws. rozwiązania konfliktu prowadzi Stanisław Karczewski. Po poniedziałkowym spotkaniu pojawił się cień szansy na dojście do konsensusu. Liczono, że na kolejnym zjawi się w końcu Schetyna, i wszyscy liderzy partii zasiadających w Sejmie osiągną porozumienie. Tak się jednak nie stało. Najpierw lider PO oświadczył, że Platforma ma swój pomysł na wyjście z pata. Chwilę później z poniedziałkowych propozycji wycofał się Petru. Zdaniem dr. Łukasza Młyńczyka, zastępcy Dyrektora Instytutu Politologii Uniwersytetu Zielonogórskiego, postawa Schetyny wydawała się całkowicie nieuzasadniona w chwili, kiedy Ryszard Petru zdecydowany był na negocjowanie porozumienia z PiS w sprawie zakończenia protestu w Sejmie i dyskutowanie warunków kompromisu. - Można było odnieść wrażenie, że Schetynę zawiódł polityczny instynkt i nie wykorzystał szansy do honorowego zakończenie protestu dokładnie wtedy, kiedy po kolei dyskredytowali się liderzy opozycji parlamentarnej i pozaparlamentarnej - uważa politolog. Według eksperta ostatnie wydarzenia pokazały też, że Ryszard Petru jest "politycznie nieobliczalny i nieprzewidywalny chyba nawet dla siebie samego, kiedy postanowił ostatecznie dowieść, że kolejne "niezręczności" są częścią jego politycznego dossier". - W takiej sytuacji Grzegorz Schetyna wyszedł z twarzą z całej sytuacji, ponieważ to na Petru spoczywa ostateczna wina za unieważnienie celu i sensu sejmowej kontestacji - ocenia dr Młyńczyk. Po odrzuceniu zaproszeń od marszałka Senatu, Schetyna wystosował własne zaproszenie do liderów partii opozycyjnych. Pojawił się Petru i Kosiniak-Kamysz.- Jakiekolwiek nawoływania do spotkania liderów opozycji nie mają większego sensu - uważa dr Młyńczyk. Zdaniem politologa, w tej chwili zachowania poszczególnych liderów determinują indywidualne korzyści, które przeważają nad wspólnymi.- Toczy się interesująca gra w pokera. Schetyna gra o przywództwo w PO. Kosiniak-Kamysz gra o prawo do bycia arbitrem, co ma przywrócić PSL świadomości Polaków. Kukiz gra o opozycję w opozycji. I tylko Ryszard Petru postanowił przewrócić stolik - wylicza ekspert. Zdaniem dr. Młyńczyka, jeśli pojawiłoby się wspólne stanowisko Schetyny i Petru, to teraz miałoby ono znaczenie jedynie symboliczne. - Wszyscy widzą, że obie formacje cierpią na deficyt pomysłów na rywalizację z PiS. Zostaje prawdopodobnie wywołać awanturę, która będzie tak głośna, że przytłumi dotychczasowe "odgłosy zabawy w obronę demokracji" - podsumowuje ekspert. Zobacz również