W artykule pt. "Bierna dyplomacja Obamy" w piątkowym "Washington Post" Krauthammer skrytykował wahania nowej administracji w sprawie baz tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach, których rozmieszczenie prezydent uzależnia na razie od wykazania sprawności technicznej tego systemu. Poprzedni prezydent, George Bush - przypomina autor - nie stawiał takiego warunku. Krauthammer interpretuje go jako sygnał ustępstwa na rzecz Moskwy pod presją pogróżek, że w odwecie rozmieszczone zostaną rakiety Iskander w obwodzie kaliningradzkim. "Odpowiedź Busha na (ewentualne) rozmieszczenie rakiet w Kaliningradzie była stanowcza. Odmówił wycofania się, ponieważ uleganie rosyjskim groźbom oznaczałoby wystawienie Polaków i Czechów na niebezpieczeństwo i pokazałoby światu, że wbrew postzimnowojennym założeniom, Stanom Zjednoczonym nie można ufać jako obrońcom Europy Wschodniej przed rosyjskimi pogróżkami" - napisał publicysta. Za niepokojący sygnał uznał także niedawną wypowiedź wiceprezydenta Joe Bidena w Monachium o potrzebie "naciśnięcia guzika rekonfiguracji (ang. reset)" w stosunkach USA z Rosją. Krauthammer zwrócił także uwagę na zwolnienie przez władze pakistańskie z aresztu domowego osławionego Abdula Qadeera Khana, byłego szefa programu nuklearnego tego kraju, który sprzedał technologie nuklearne Korei Północnej, oraz umowę rządu Pakistanu z talibami, oddającą im władzę w dolinie Swat. "Wszystkie te ciosy spotkały się z całkowitą biernością (administracji)" - konkluduje autor. Prawica od dłuższego czasu krytykuje sygnały rewizji polityki USA w sprawie tarczy antyrakietowej. W czwartek do kontynuacji tego projektu wezwał na łamach "Washington Times" były dyrektor wydziału ds. kontroli zbrojeń Kim Holmes, dziś wiceprezes konserwatywnej fundacji Haritage.