Poszukiwania 5-letniego Dawida Żukowskiego z Grodziska Mazowieckiego trwają już dziesiąty dzień. Rozpoczęły się o północy 10 lipca, kiedy utratę kontaktu z nim i jego ojcem zgłosiła rodzina. Dawid został zabrany przez ojca z Grodziska około godz. 17.00. Według ustaleń policji, tego samego dnia przed godz. 21.00 ojciec popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg. "Trzeba zwrócić uwagę na akweny wodne" Funkcjonariusze weryfikują wszystkie informacje i sprawdzają miejsca, w których mógł przebywać ojciec z synem, a śledczy skupiają się na analizie zebranych danych i dowodów w sprawie. Jednak do tej pory chłopca nie udało się odnaleźć. "Trzeba zwrócić uwagę na akweny wodne" - ocenił prof. Brunon Hołyst, specjalizujący się w zagadnieniach kryminalistyki i kryminologii. "Każdy ślad, każda informacja ma bardzo ważne znacznie, bo może nas przybliżyć do prawdy, o tym, co się tego dnia wydarzyło. Należy z tych puzzli ułożyć jedną układankę. W kryminalistyce liczy się każdy drobiazg. Nie ma nieważnych śladów. Każdy ślad podlega badaniom specjalistycznym i interpretacji" - podkreślił. "To nie był impuls" Kryminolog odniósł się również do przekazywanych przez media informacji o tym, że ojciec 5-letniego Dawida miał problemy z hazardem, przed zaginięciem chłopca przestał się pojawiać w pracy, a pełnomocnik żony pod koniec czerwca złożył zawiadomienie do prokuratury o znęcaniu się psychicznym przez Pawła Ż. nad kobietą. "Widać, że ten czas wolny od pracy wykorzystał na zaplanowanie całego zdarzenia, bo do tej pory nie wiemy, co się stało z tym dzieckiem" - wskazał Brunon Hołyst. Jak podkreślił, "ojciec chłopca mógł być w stanie stresu i najprawdopodobniej pogłębionej depresji, bo z jednej strony rozleciało mu się małżeństwo, a z drugiej strony być może miał skłonność do hazardu, a więc kłopoty finansowe". "Wziął ten urlop po to, by przygotować plan zbrodni. Była to kumulacja pewnych czynników stresogennych, determinujących jego późniejsze działania" - powiedział kryminolog. Dodał, że jego zdaniem Paweł Ż. zaplanował swoje działanie. "Wyjazd do Warszawy i z powrotem do Grodziska Mazowieckiego... To nie był impuls, to nie było działanie w afekcie. Gdyby działał pod wpływem impulsu, to wyszedłby z domu i od razu dokonał jakiegoś czynu, a tu widać, że coś się u niego kształtowało prawdopodobnie od chwili, kiedy żona złożyła zawiadomienie o psychicznym molestowaniu" - podkreślił Hołyst. Aleksandra Kuźniar