Kremer zdementował w ten sposób doniesienia "Dziennika", według którego MSZ chciało połączenia obydwu organizacji polonijnych na Białorusi w zamian za złagodzenie reżimu Aleksandra Łukaszenki. - Takiego planu wchłonięcia Związku Polaków na Białorusi kierowanego przez Andżelikę Borys nie było i nie ma, to jest po prostu nieporozumienie - powiedział dziś w TVP1 Kremer. Zaprzeczył, że MSZ był gotowy odsunąć Borys od kierowania Związkiem Polaków na Białorusi w zamian za ocieplenie stosunków Białorusi z Unią Europejską. - Mamy tutaj do czynienia z pewnym tezami prasowymi, które są chwytliwe, ale nieco odległe od rzeczywistości - podkreślił. Kremer potwierdził, że w MSZ istniał plan pewnego zbliżenia do Białorusi, którego elementem - jak mówił - była oprócz polepszenia kontaktów politycznych, także legalizacja przez władze w Mińsku związku kierowanego przez Borys. Dodał, że rząd polski w rozmowach ze stroną białoruską podkreślał, iż "Polska nie wyobraża sobie poprawy stosunków na Białorusi bez regulacji sytuacji Związku Polaków na Białorusi rozumianej jako powrót do stanu prawnego sprzed rozłamu w 2005 roku, czyli legalnego związku działającego w całości z ostatnim wybranym legalnie prezesem, czyli z Andżeliką Borys". W ocenie wiceszefa sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, byłego wiceministra spraw zagranicznych Pawła Kowala (PiS) z rekonstrukcji wydarzeń przedstawionej przez "Dz" wynika bardzo niewiele. Jego zdaniem nie wiadomo, czy w MSZ był pomysł polityczny zakładający połączenie obydwu działających Związków Polaków na Białorusi. Podkreślił, że jeśli taki pomysł rzeczywiście miał miejsce, to rząd powinien się z niego jak najszybciej rozliczyć. - Polski rząd musi wyjaśnić o co chodziło i powiedzieć jakie ma mechanizmy zbudowania zaufania między polską mniejszością na Białorusi a polskim rządem - powiedział Kowal w TVP1. Zdaniem Marka Bućki, byłego zastępcy polskiego ambasadora w Mińsku, gdyby doniesienia prasowe się potwierdziły, świadczyłoby to o słabej znajomości przez rząd polski realiów, z jakimi mają do czynienia Polacy mieszkający na Białorusi. Jego zdaniem ewentualne połączenie obydwu związków dałoby większość organizacji kierowanej przez Mińsk i realną możliwość odsunięcia Borys od ZPB. Także w ocenie szefa grodzieńskiego oddziału Związku Polaków na Białorusi, Mieczysława Jaśkiewicza, ewentualne połączenie polonijnych organizacji niosłoby ze sobą ogromne zagrożenie. - Jak można usiąść ze zdrajcami do jednego stołu i rozmawiać? To tak jakby uznać ich za legalny związek - powiedział Jaśkiewicz, również gość porannej audycji w TVP1. Jego zdaniem sprawa opisana przez "Dziennik" jest jednym wielkim nieporozumieniem, budzącym wątpliwości wśród Polonii co do intencji polskiego rządu. Według "Dziennika" od kilku miesięcy polskie MSZ prowadziło z władzami białoruskimi grę, dążąc do złagodzenia reżimu Aleksandra Łukaszenki. Ceną było połączenie Związku Polaków na Białorusi, któremu szefuje Andżelika Borys z organizacją kontrolowaną przez Mińsk. Efekty były takie, że Łukaszenka i tak w wyborach nie wpuścił do parlamentu żadnego przedstawiciela opozycji, a zaufanie ZPB do polskiego MSZ zostało mocno nadwerężone. Jak zapowiada "Dziennik", jeszcze w tym tygodniu sprawą ma zająć się sejmowa Komisja Łączności z Polakami za Granicą.