W środę premier Szydło podczas uroczystości z okazji 77. rocznicy deportacji polskich więźniów do Auschwitz, mówiła m.in. że "Auschwitz to w dzisiejszych niespokojnych czasach wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli". Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" komentując wypowiedź Szydło, uznał za zjawisko jak najbardziej normalne, że polski polityk inaczej interpretuje nauki płynące z Auschwitz dla aktualnej polityki, niż np. polityk niemiecki. "Nacjonalistyczna premier Polski pokazała, co w miejscu takim, jak miejsce pamięci w niemieckim obozie zagłady Auschwitz, przede wszystkim przychodzi jej do głowy: inwazja antypolskiego agresora z zewnątrz. Wnioskiem, jaki przede wszystkim z tego wyciąga, jest utrzymanie uchodźców z dala od Europy" - pisze autor komentarza. "Każdy pretekst jest dobry" Krasnodębski powiedział dzisiaj, że krytycznym pisaniem o Polsce zajmuje się przede wszystkim grupa niemieckich korespondentów w naszym kraju, a dziennikarz "Sueddeutsche Zeitung" znany jest ze swoich napastliwych komentarzy o Polsce, jest "frontmanem" w krytykowaniu PiS. "To są dziennikarze, media, które przekazują każdą negatywną informację z Polski. Akurat w tej konkretnej sprawie chodzi im o to, aby powiązać kwestie pamięci o Holokauście z niedobrym rządem PiS. Katalog zarzutów jest znany - brak tolerancji, antysemityzm, niektórzy niemieccy dziennikarzy szukają śladów rosnącej ksenofobii w Polsce, każdy pretekst jest dobry" - podkreślił europoseł. Jak dodał, Niemcy czują się strażnikami pamięci o Holokauście, czują się autorytetem w interpretacji tego, co można, lub czego nie można powiedzieć o Holokauście. Zdaniem Krasnodębskiego, dziennikarze niemieccy są negatywnie nastawieni do rządów PiS, szukają spraw, które mogą polski rząd jeszcze bardziej "zohydzić" w oczach czytelników w Niemczech. Jak ocenił, media niemieckie są niechętne wszystkim partiom konserwatywnym i prawicowym w Europie. Niemiecki "mesjanizm" nad krajami Europy Środkowo-Wschodniej "Polska - według mediów niemieckich - to kraj, który powinien być pod szczególnym nadzorem ideowym, ich stosunek do Polski łączy się też z interesami politycznymi, jakie Niemcy mają w Polsce" - przekonywał europoseł. Jak dodał, "Niemcy owładnięci są też szczególnym mesjanizmem i poczuciem moralnej wyższości, zwłaszcza nad krajami Europy Środkowo-Wschodniej". "Sueddeutsche Zeitung" napisał m.in., że z punktu widzenia polityki uchodźczej, stanowisko premier Szydło zasługuje na krytykę. "Jako figura retoryczna (jej stanowisko) jest wstrętne, ponieważ stawia uciekających przed wojną i głodem na jednej płaszczyźnie z morderczymi agresorami w stalowych hełmach z 1939 roku" - ocenia autor komentarza. "Nowi autorytarni (przywódcy) w Europie Środkowej i Wschodniej czują się od pewnego czasu zachęceni do wykazywania większej odwagi w polityce historycznej. Nie tylko w Polsce, także na Węgrzech Viktora Orbana, na Litwie i w Czechach, rządy zaczęły ugruntowywać swój sposób odczytywania historii za pomocą prawa karnego, stosując nowe paragrafy przeciwko adwersarzom" - czytamy w "SZ". Auto tekstu zaznacza, że Berlin nigdy przeciwko temu nie protestował, a raczej wręcz wspierał ten trend. Komentator zastrzega, że decydującą różnicą jest to, czy dane państwo "przepisuje swoim obywatelom pokorę czy pychę". "Beata Szydło zna zapewne często rozpowszechnianą teorię, zgodnie z którą kanclerz Angela Merkel zdecydowała się we wrześniu 2015 roku na swoją wielkoduszną politykę wobec uchodźców właśnie "z powodu Auschwitz"" - pisze Steinke.