Jak ustaliły m.in. RMF FM i "Fakt", z Markiem Kuchcińskim latali inni politycy PiS m.in. Zdzisław Krasnodębski i Stanisław Piotrowicz z żonami. Z listy pasażerów, którą opublikował portal tvn24.pl, wynika że Zdzisław Krasnodębski i Anna Krasnodębska byli na pokładzie śmigłowca Sokół 1 czerwca 2019 r. Krasnodębski: Członkowie mojej rodziny nigdy nie lecieli samolotem rządowym Krasnodębski odniósł się do sprawy na Twitterze. "2.6 wziąłem udział w konferencji w Przemyślu zorganizowanej w związku z rocznicą 4 czerwca. Organizatorzy zapewnili mi transport. Byłem bez osoby towarzyszącej. 3. 6 o godzinie ósmej rano wyleciałem do Pragi na konferencję o podobnej tematyce w czeskim Senacie" - napisał na Twitterze Zdzisław Krasnodębski. "Dodam jeszcze, że w obu przypadkach i w Przemyślu i w Pradze organizatorzy konferencji zaprosili uczestników na obiad" - napisał europoseł. Z kolei w oświadczeniu, które przytacza Onet.pl, napisał: "Członkowie mojej rodziny nigdy nie lecieli samolotem rządowym". "2 czerwca byłem na konferencji w Przemyślu z okazji rocznicy wyborów czerwcowych 1989. Nie turystycznie i nie na uroczystości rodzinnej. Organizatorzy konferencji zapewnili mi transport, jak w przypadku innych konferencji, w których uczestniczę" - przekazał.Nie odniósł się jednak do pytania, czy transport był zapewniony na pokładzie państwowych maszyn. Piotrowicz: To wypadek losowy Z kolei Stanisław Piotrowicz leciał na pokładzie z Kuchcińskim 15 marca 2019. Obok niego na liście pasażerów jest też Maria Piotrowska. "Ja mieszkam na Podkarpaciu, 70 km od Rzeszowa. Zazwyczaj podróżuję albo własnym samochodem, około 6 godzin, albo samolotem należącym do LOT-u. Tego dnia, jak pamiętam, nie było wolnych miejsc w samolotach rejsowych (...). Pewnie bym pozostał w Warszawie i czekał na wolny rejs, ale tego dnia Instytut Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie opuściła moja żona. Otrzymała po wyjściu ze szpitala kilkaset sztuk ampułek leku, który trzeba przechowywać w stanie zamrożonym - po rozmrożeniu leki nadają się do wyrzucenia. I zrodził się problem, jak dotrzeć z tymi ampułkami jak najszybciej do domu, tak żeby się nie rozmroziły. (...) Dowiedziałem się, że pan marszałek będzie leciał do Rzeszowa - i skorzystałem z tej sposobności" - tłumaczy Piotrowicz w rozmowie z RMF FM. Na uwagę dziennikarza, że inni obywatele w takiej sytuacji nie mają takich możliwości, Piotrowicz odparł: "Jestem przekonany, że gdyby zwrócili się z takim wyjątkowym problemem do pana marszałka, nie odmówiłby. To nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości". Poseł PiS oświadczył, że nie widzi w tej sytuacji nadużycia władzy. "Przede wszystkim mam świadomość tego, że nie było z mej strony nadużycia. Był to wypadek losowy - żeby nie powiedzieć, że stan wyższej konieczności. Po drugie, obecność mojej żony na pokładzie ani moja nie przyczyniły się do wzrostu kosztów podróży" - podkreślił. Piotrowicz zadeklarował również, że "jest gotów zapłacić" za lot swój i swojej żony. "Jeżeli będzie stosowne wyliczenie - bo nie wiem, ile mam zapłacić. Nie wiem ile i nie wiem komu" - podsumował poseł PiS.