Do końca życia w więzieniu - takie kary podtrzymały wczoraj sądy najwyższy i apelacyjny wobec zabójców Jolanty Brzozowskiej oraz morderczyni dilerów Ery GSM. Tymczasem opinią publiczną wstrząsnęła kolejna zbrodnia dokonana na 4-letnim Michale z Warszawy. Makabrycznego obrazu zbrodni dopełnia fakt, że zabójcą był przyjaciel matki dziecka, a ona sama była zamieszana w zbrodnię. Dziś prokurator ma jej postawić zarzut zabójstwa. Według profesora Pawła Moczydłowskiego ze Stowarzyszenia Pomocy Uwięzionym kara za to jest jedna - to dożywocie. Gość Krakowskiego Przedmieścia 27 wierzy jednak, że takich ludzi trzeba resocjalizować. - Jest dużo jak to nazywam "klozetowego myślenia" o karze. Otóż przychodzi się do toalety, załatwia się swoje potrzeby fizjologiczne, spuszcza wodę i myśli, że to wylatuje z drugiej strony kuli ziemskiej i leci w jakiś inny układ kosmiczny. To wylatuje w rzece obok, z której my pijemy wodę. I podobnie jest w zakresie polityki karnej. Łapiemy, wsadzamy do więzienia i to jest oczyszczalnia ścieków. Oni stamtąd wychodzą i w związku z tym trzeba się zastanowić, by ta oczyszczalnia była oczyszczalnią, by nie wychodzili gorsi niż tam trafiają - mówił Moczydłowski. Przeciwnego zdania jest drugi gość politycznej kawiarni - Krzysztof Orszagh, rzecznik praw ofiar, który jak twierdzi, nie wierzy w resocjalizację. - Dlaczego więc zajmować się skazanym, a nie ofiarą? - pyta Orszagh. Jego zdaniem zbrodniarz, zabijając głowę rodziny, często pozbawia ją źródeł utrzymania i uniemożliwia normalne funkcjonowanie.