Na tego typu operacje czekały najczęściej dzieci, które urodziły się bez małżowiny usznej, lub które miały zrośnięte błony wewnątrz ucha. By móc odtworzyć ucho wewnętrzne, a tym samym przywrócić małym pacjentom słuch, potrzeba było kilka zabiegów. Cały proces wymagał jednak długiej hospitalizacji i ogromnego stresu. Po odtworzeniu ucha wewnętrznego, trzeba było czekać na wygojenie się ran i dopiero później można było zacząć konstruowanie małżowiny usznej. Tego typu problem dotyczy głównie dzieci z zespołem Treacher’a Collinsa - który charakteryzuje się zwykle niedosłuchem przewodziowym. Jest to spowodowane zrośnięciem kanału słuchowego a czasami także zmianami kosteczek słuchowych. Zmiany dotyczą także ucha środkowego i deformacji małżowiny usznej. Operacja przeprowadzona w krakowskim szpitalu to wielka ulga dla wszystkich pacjentów, którzy musieli przechodzić żmudne i długotrwałe leczenie. Metoda zastosowana w szpitalu Rydygiera jest jednak sporym wzywaniem. "Odtwarzamy ucho w jednym etapie, w całości odbudowując go na zewnątrz, wszystkie tradycyjne metody (...) zawsze odbywały się w takim sam sposób. Po włożeniu szkieletu pochodzącego z żebra lub skroni w drugim etapie odstawiało się małżowinę uszną. Później w trzecim modelowało się płatek ucha i inne elementy. Trzy, a czasem czteroetapowa operacja to było coś na co skazani byli pacjenci do tej pory" - mówi doktor Anna Chrapusta. Przygotowania do samej operacji nie trwały jednak długo. Najważniejszym elementem tej procedury jest polietylenowy szkielet małżowiny usznej. Gdy tylko został on przygotowany, same przygotowania do operacji trwały miesiąc. Najkrótsza operacja trwała 7 godzin. Sami pacjenci przyznają, że to ogromna różnica. Teraz na operację czekają kolejni - najmłodszy z nich ma 8 miesięcy. Na świecie są tylko dwa ośrodki wykonujące jednoetapową operację plastyki ucha wewnętrznego i zewnętrznego - w Los Angeles i w Krakowie. Marek Wiosło, RMF FM