Osoby, które przybyły z różnych stron kraju, przyniosły ze sobą biało-czerwone flagi z kirami, portrety Pierwszej Pary, kwiaty. Nad tłumem na Błoniach powiewały też transparenty przygotowane przez działaczy Solidarności z różnych regionów, m.in. z hasłami: "Śląsk modli się i czuwa", "Odmienimy oblicze tej ziemi", "Prezydent wzywa do przebudzenia", "Lech Kaczyński died for strong Poland". Według policji, na Błoniach zgromadziło się kilkanaście tysięcy osób. Mszy na Błoniach przewodniczył biskup Jan Szkodoń. - Od chwili gdy dowiedzieliśmy się o tragedii pod Smoleńskiem trwamy w bólu, w smutku. Wiele w nas wyciszenia, wiele wzajemnej życzliwości, wiele się modlimy. Uświadomiliśmy sobie na nowo kruchość ludzkiego życia - powiedział w homilii bp Szkodoń. - Modlimy się i ufamy, że to bolesne doświadczenie oczyści nas, zjednoczy i skieruje nasze serca ku Bogu, który jest Panem życia i Panem dziejów - dodał. Biskup podkreślił, że w takich dniach możemy lepiej zrozumieć, co w życiu jest naprawdę ważne i dać odpowiedź na Chrystusowe pytanie o miłość. - Tu na Błoniach, uczestnicząc w pogrzebie pana prezydenta i jego małżonki, dajemy odpowiedź wobec Chrystusa, wobec ofiar Katynia, wobec tych, którzy zginęli, wobec tych dwóch trumien, wobec historii, której streszczeniem jest Wawel, streszczeniem jest Katedra Wawelska - powiedział bp Szkodoń. Podkreślił konieczność wzięcia odpowiedzialności za innych, odpowiedzialności za rodzinę, Ojczyznę, Kościół i przyszłość Europy. - Trzeba bardziej słuchać Boga aniżeli ludzi. To jest jakieś szczególne przesłanie tej śmierci, życia i śmierci pana prezydenta - powiedział duchowny. Przypomniał słowa Jana Pawła II z pierwszej pielgrzymki w 1979 r.: "Musicie być mocni. Musicie być wierni. Nie podcinajcie korzeni, z których wyrastamy". - Dziś woła do nas Jan Paweł II z Domu Ojca, a jest to zapewne także wołanie tych, których żegnamy: Musicie być mocni! Musicie być mocni! - podkreślił bp Szkodoń. W Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach ok. 8 tys. wiernych modliło się za ofiary katastrofy. Nabożeństwo odprawił kustosz sanktuarium biskup Jan Zając, homilię wygłosił ks. prałat Franciszek Ślusarczyk. - Przychodzi nam dziś pochylić się nad tajemnicą pożegnania ojca tej wielkiej rodziny, jaką jest polski naród. Prezydent naszej ukochanej Ojczyzny wraz z żoną i wszystkimi ofiarami podąża trudnymi, naznaczonymi cierpieniem drogami od Katynia, poprzez tak udręczoną w ciągu historii i cierpiącą Warszawę, aż po królewski i papieski Kraków, by spocząć wśród królów, bohaterów i wieszczów narodowych - mówił w homilii ks. prałat Franciszek Ślusarczyk. - Do tych bolesnych, ale i pięknych kart historii naszej ojczyzny teraźniejszość dopisuje kolejne karty, a w sercu rodzi się pragnienie, by były to karty serdecznej przyjaźni z Bogiem i wierności Ewangelii - mówił ks. Ślusarczyk. Jak podkreślił, "Krzyż Chrystusa, który nas zjednoczył, jest nie tylko symbolem cierpienia, ale i znakiem wielkiej nadziei. Przez krzyż idzie się do zmartwychwstania. Innej drogi nie ma". - I dlatego krzyże naszej ojczyzny, krzyże nasze osobiste i naszych rodzin muszą doprowadzić do zwycięstwa, do zmartwychwstania, jeśli łączymy je z Chrystusem, który krzyż pokonał - powiedział. Jak mówił ks. prałat w homilii, "nad dzisiejszą uroczystością pożegnania dostrzegamy nie tylko krzyż katyński sprzed 70 lat i dramat smoleński sprzed tygodnia, ale pragniemy też w jego blasku dostrzec w duchu głębokiej wiary poranek zmartwychwstania". - Podążając w orszaku życia za Chrystusem, zmierzamy bowiem nieuchronnie nie tylko w stronę cmentarza na warszawskich Powązkach, czy na krakowskim Wawelu, ale jako dzieci Boga każdego dnia zbliżamy się do domu Ojca w niebie - mówił. Po mszach wierni w modlitewnym czuwaniu będą oczekiwać na transmisję telewizyjną uroczystości pogrzebowych w Bazylice Mariackiej i Katedrze na Wawelu, którą mogą śledzić dzięki telebimom.