Tymczasem gdańska policja znalazła torbę, w której pracownicy holenderskiej firmy przechowywali skradzione wczoraj diamenty - dowiedział się reporter RMF FM Adam Kasprzyk. Skradzione z depozytu Międzynarodowych Targów Gdańskich kamienie są warte 4,5 miliona złotych. Znalezioną torbą zajęli się już technicy. Nie pokazano jej jeszcze pracownikom firmy, której skradziono diamenty. Według ich opisu skradziona torba wygląda identycznie jak ta odnaleziona. Policjanci podejrzewają też, że do pomieszczenia depozytowego ze skradzioną kartą czipową wszedł jeden mężczyzna i jak twierdzą mógł to być obcokrajowiec. Już wcześniej postawiono na nogi strażników granicznych, w obawie przed wywiezieniem diamentów z Polski. W kraju nie ma praktycznie szans na ich sprzedaż. Na razie nikt nie zamierza wyjeżdżać. Wystawcy przygotowują się do kolejnego dnia, choć uczucia są mieszane. Dyrektorzy obiektów zastanawiali się, czy nie przerwać targów. Konsultowali się w tej sprawie z policją i zapadła decyzja o kontynuowaniu targów. Belg z firmy, którą okradziono miał kartę z czipem, dzięki której mógł poruszać się po terenie tragów. Miał też swobodny dostęp do pomieszczenia depozytowego. W środę wieczorem złożył tam diamenty, w czwartek przed południem chciał je odebrać, ale kamienie zniknęły. Mężczyzna odkrył też, że nie ma karty czipowej. Teraz wiadomo już dlaczego złodzieje nie musieli nawet wyważać, czy tez rozpruwać drzwi do tego pomieszczenia. To mogło się zdarzyć wszędzie - tak o kradzieży diamentów mówi wiceprezes Międzynarodowych Targów Gdańskich Tomasz Hołdys. Nagroda w wysokości 20 tysięcy złotych za pomoc w schwytaniu sprawców na razie nie naprowadziła na ich trop.