Sprawa kradzieży wyszła na jaw po tym, jak tydzień temu w gdyńskim lesie przypadkowy spacerowicz natknął się na prawdziwy arsenał. W specjalnej skrytce znajdowało się 81 granatów, 60 szt. zapalników do granatów, 174 sztuki naboi, w tym pociski do kałasznikowa. Do tej pory aresztowano 30 osób, byłych i obecnych żołnierzy służby zasadniczej. Nieoficjalnie wiadomo, że są to głównie wartownicy, którzy mieli ułatwiony dostęp do magazynów. Cały czas trwają zatrzymania i aresztowania. Znaleziony arsenał to tylko część tego, co zginęło. Według informacji reportera RMF, podczas przeszukań w całym kraju żandarmeria wojskowa odkryła kolejne granaty i naboje. Amunicja była sprzedawane za grosze, np. granat obronny F-1 kosztował u złodziei tylko 50 zł. To nieoficjalne i niepotwierdzone wiadomości - Prokuratura Wojskowa w Gdyni nie chce udzielać w tej sprawie żadnych informacji. Jej szef jest od trzech dni nieuchwytny. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest decyzja Prokuratury Garnizonowej w Poznaniu, która nadzoruje śledztwo. Po "wybuchowym odkryciu" szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego zarządził kontrolę we wszystkich jednostkach w całej Polsce, a minister obrony narodowej zawiesił kilka osób w obowiązkach służbowych, m.in. szefa logistyki Marynarki Wojennej i komendanta portu wojennego w Gdyni.