Konferencję "Jak państwo powinno chronić i wspierać ofiary przemocy seksualnej" zorganizowało w poniedziałek w Warszawie biuro pełnomocniczki we współpracy z Fundacją Feminoteka. Kozłowska-Rajewicz przypomniała, że w tym roku zmieniono zasady ścigania gwałtu - z trybu wnioskowego na urzędowy. Wymagała tego m.in. Konwencja Rady Europy o zapobieganiu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej, do ratyfikowania której się przygotowujemy. Uchwalona w czerwcu nowelizacja Kodeksu karnego wprowadziła też m.in. zasadę, że ofiary przestępstw seksualnych są przesłuchiwane w całym postępowaniu tylko raz. Zmiany wejdą w życie pod koniec stycznia 2014 r. "Za nami kluczowe zmiany w prawie, teraz pora na zmiany mentalności" - oceniła. Zaznaczyła, że mentalność zmieniamy przez dyskusje, czasami też przez konflikty. W jej opinii debata, która przetoczyła się przez Polskę przed podpisaniem konwencji była "jedną z kluczowych dyskusji, które zmieniły nasze społeczeństwo". - Najważniejsze, że zmieniliśmy myślenie, bo przypominam, że dyskusja na temat zmiany trybu ściągania za gwałt rozpoczynała się w dość dużym rozdarciu na temat tego, czym jest godność kobiety i kiedy ją chronimy. Czy wtedy, kiedy pozwalamy złapać tego, kto ją skrzywdził, czy wtedy, gdy pozwalamy wszystkim milczeć, bo to co się stało, jest wstydliwe. Tę dyskusję mamy za sobą, przypominam, że Sejm prawie jednogłośnie zagłosował za tą zmianą - mówiła pełnomocniczka. Zwróciła uwagę, że gwałty i przemoc seksualna to problem ukryty. "Przypadki, o których wiemy, to czubek góry lodowej. Szacuje się, że ok. 4-5 proc. takich spraw znajduje finał w sądzie" - podkreśliła. Przypomniała, że przemoc seksualna to zjawisko, do którego dochodzi najczęściej pomiędzy osobami, które się znają. - Niewielki procent przypadków to napaści w ciemnej uliczce, na obce osoby. Najczęściej jest to znajomy, któremu coś się wydawało, uznał, że skoro ona zgodziła się na randkę, to automatycznie zgodziła się na coś więcej. Do przemocy seksualnej dochodzi również w małżeństwach - dodała Kozłowska-Rajewicz. Także prezeska Fundacji Feminoteka Joanna Piotrowska wskazała, że gwałtów kobiety najczęściej doświadczają ze strony osób znajomych. - W 80 proc. przypadków są to koledzy, partnerzy, mężowie itp. - przekonywała. Podkreśliła, że z raportów Feminoteki oraz relacji zgwałconych kobiet, które docierają do fundacji, wynika, że wciąż na kobiety przerzucana jest odpowiedzialność za gwałt. - Są pytane, jak były ubrane, czy były pod wpływem alkoholu. Stereotypy przerzucające winę na ofiarę zamiast na sprawcę są wciąż żywe w Polsce. W każdej dyskusji na temat przemocy seksualnej pojawiają się głosy, że kobiety muszą zadbać o swoje bezpieczeństwo, nie powinny się narażać. Chciałam podkreślić, że bardzo trudno jest zadbać o swoje bezpieczeństwo w domu, wobec osoby, którą się zna - zaznaczyła Piotrowska. Jak podała, policja odnotowuje ok. 2 tys. przypadków gwałtów rocznie, ale szacuje się, że jest ich kilkudziesięciokrotnie więcej. - Większość kobiet ich nie zgłasza, bo się wstydzą i boją. Wiedzą, że będą posądzane o to, że sprowokowały gwałciciela, boją się procedur, tego co będzie je czekało na policji, w sądzie - mówiła. Prof. Monika Płatek z Uniwersytetu Warszawskiego przypomniała, że prawo międzynarodowe zobowiązuje nie tylko do tego, żeby wprowadzić wnioskowy tryb ścigania gwałtu, ale również zacząć inaczej myśleć o tego typu przestępstwach. - Mówiąc najprościej: wolność seksualna przewidziana w Kodeksie karnym jest już nie na miejscu. "Nie znaczy nie" odeszło w przeszłość. Dzisiaj mamy do czynienia z pojęciem autonomii seksualnej, która wymaga tego, by "tak" znaczyło "tak". A więc, by kryterium stwierdzenia czy mamy do czynienia z przemocą seksualną było sprawdzenie, czy była rzeczywista entuzjastyczna zgoda po stronie partnerów wchodzących w relacje seksualne, co umożliwia wyeliminowanie przerzucania winy na osoby poszkodowane - mówiła.