W liście do Małgorzaty Kidawy-Błońskiej - przewodniczącej komisji etyki - Kozłowska-Rajewicz zwróciła się o ukaranie Pawłowicz, bo - jak oceniła - jej wypowiedzi "nie licują z godnością mandatu posła". Jej zdaniem Pawłowicz naruszyła wynikającą z zasad etyki poselskiej dbałość o dobre imię Sejmu RP, stanowiącą, że "poseł powinien unikać zachowań, które mogą godzić w dobre imię Sejmu; powinien szanować godność innych osób". Pełnomocniczka przytoczyła wypowiedzi posłanki PiS, które padły z mównicy sejmowej pod koniec stycznia w trakcie dyskusji nad poselskimi projektami ustaw o związkach partnerskich. Pawłowicz mówiła wówczas m.in., że społeczeństwo nie może "fundować słodkiego życia nietrwałym, jałowym związkom osób, z których nie ma ono żadnego pożytku, tylko ze względu na łączącą je więź seksualną". W debacie oceniła też, że "zwrot 'wspólne pożycie', odnoszony w projektach do układów homo nie ma sensu, gdyż w tych relacjach nie ma żadnego pożycia. W tych układach jest co najwyżej tylko jałowe użycie drugiego człowieka, traktowanego jak przedmiot". - Prezentowanie tego typu wypowiedzi, szczególnie przez przedstawicielkę narodu, dyskryminuje oraz znieważa wszystkich tych obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, którzy żyją w niesformalizowanych związkach partnerskich - oceniła Kozłowska-Rajewicz. Pełnomocniczka przypomniała też słowa Pawłowicz na temat transseksualnej posłanki Ruchu Palikota Anny Grodzkiej, które padły na spotkaniu w Mińsku Mazowieckim z czytelnikami "Gazety Polskiej". Posłanka PiS mówiła wówczas m.in.: "Do tego Grodzkiego, bo jak widzę faceta obok siebie, to jak mogę się zwracać 'proszę pani', mówię: 'Jak się człowiek nażre hormonów, to nie staje się kobietą'". Kozłowska-Rajewicz oceniła, że wypowiedzi Pawłowicz "nie licują z mandatem posła, urągają standardom etycznym oraz sprzeniewierzają się złożonemu ślubowaniu, zgodnie z którym każdy poseł z chwilą objęcia mandatu zobowiązuje się do rzetelnego wykonywania obowiązków oraz m.in. działania na rzecz pomyślności i dobra obywateli oraz przestrzegania Konstytucji RP oraz innych praw Rzeczypospolitej Polskiej". Zdaniem pełnomocniczki wypowiedzi posłanki PiS nie należy oceniać w świetle prawa do wolności słowa oraz wyrażania poglądów, gdyż "prawo to nie jest absolutne i podlega ograniczeniom w takim zakresie, w jakim jest to konieczne do ochrony prawa innych osób". - Brak podjęcia zdecydowanej reakcji ze strony komisji etyki poselskiej może stanowić zachętę do dalszego wulgaryzowania języka używanego przez przedstawicieli narodu oraz podejmowania działań o charakterze transhomofobicznym, czy też agresywnych do osób pozostających w niesformalizowanych związkach bez względu na ich orientację seksualną. Z takiego języka chętnie korzystają ci, którzy chcą na najniższych ludzkich instynktach robić karierę polityczną - podkreśliła pełnomocniczka.