Do czwartkowego popołudnia do Sądu Najwyższego wpłynęło 112 protestów wyborczych. Protesty wyborcze można było złożyć na piśmie w Sądzie Najwyższym do wtorku do godziny 16. Z kolei pocztą protesty można było wnosić do północy we wtorek. SN przypomniał, że liczy się w tym przypadku data stempla pocztowego. Oznacza to, że protesty te mogą jeszcze spływać do sądu pocztą. Rozpatrywanie protestów wyborczych należy do kompetencji nowo utworzonej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Zgodnie z procedurą SN zwraca się do PKW o wyjaśnienia i materiały w sprawie protestów. Następnie PKW przygotowuje i przyjmuje stanowisko w sprawie zgłoszonych protestów. Negatywna opinia ws. protestu wyborczego PiS W czwartek PKW negatywnie zaopiniowała jeden z protestów wyborczych PiS. Dotyczy on senackiego okręgu nr 75. PKW uznała, że zarzuty w nim podnoszone nie dają podstaw do ponownego przeliczenia głosów w tym okręgu. PKW wnioskuje o pozostawienie protestu bez dalszego biegu. Kozielewicz powiedział w piątek dziennikarzom, że następne posiedzenie PKW zaplanowane jest na poniedziałek, na godz. 12; Komisja będzie wtedy opiniować kolejne protesty wyborcze, które sukcesywnie spływają do PKW z SN. "Do niektórych protestów można przygotować stanowisko w ciągu kilku godzin, ale niektóre są takie, gdzie przygotowanie stanowiska wymaga więcej czasu" - zaznaczył szef PKW. Do Sądu Najwyższego wpłynęło m.in. sześć protestów wyborczych złożonych przez pełnomocnika komitetu wyborczego PiS. Dotyczą one wyborów do Senatu w sześciu okręgach: nr 100 (Koszalin), nr 75 (Tychy i Mysłowice), nr 12 (Grudziądz), nr 92 (Gniezno), nr 95 (m.in. powiaty krotoszyński i ostrowski), nr 96 (Kalisz). W protestach PiS wnioskuje m.in. o ponowne przeliczenie głosów, zarzucając niewłaściwe zakwalifikowanie głosów jako nieważne. W tym kontekście szef PKW był pytany, czy można po wyborach interpretować intencje wyborców, którzy oddali głosy nieważne. Kozielewicz zwracał uwagę, że w wyborach do Senatu wyborcy często oddają nieważne głosy, wrzucając do urny karty bez jakichkolwiek skreśleń. "Ja to interpretuję tak, że ten wyborca nie widział określonej oferty programowej (...), dlatego idzie, jest obywatelem, chce oddać swój głos, a wyrażając protest, że (kandydaci) mu nie odpowiadają, unieważnia ten głosów" - mówił przewodniczący PKW. "Eksperyment" z kartami wyborczymi Kozielewicz opowiadał też o "eksperymencie" z kartami wyborczymi, który przeprowadził z przedszkolakami. "Przygotowałem karty wyborcze, dałem cztery zwierzątka, które w lesie żyją, napisałem: 'lis', 'wilk', 'jeleń' i jeszcze jedno jakieś zwierzę. Z lewej stronie dałem kratki, jak na normalnej karcie wyborczej, dałem instrukcje, że jak chcesz głosować na króla lasu, to musisz podać znak X" - mówił szef PKW. "W głosowaniu był jeden głos nieważny, bo dziecko nie wiedziało, czy chce lisa, czy chce wilka. Samo się przyznało, że najpierw zagłosowało na lisa, później na wilka. Dzieci pięknie głosowały, więc tłumaczenie teraz, że ktoś na logo głosuje, a nie na kratkę, którą ma z lewej strony (nazwiska kandydata), kratkę, która jest u nas już od 30 lat, to jest troszeczkę dziwaczne" - dodał. Chodzi o protest wyborczy złożony przez Koalicję Obywatelską dotyczący okręgu nr 26 (Pabianice). Tam logo KO wdrukowano w ramkę po prawej stronie kandydata, a odpowiednia kratka do postawienia znaku X była po lewej stronie. Instrukcja nakazywała wpisać znak "X" w kratce przy nazwisku. Koalicja Obywatelska twierdzi, że ma dowody na to, iż wyborcy KO błędnie stawiali znak "X" nie z lewej strony nazwiska kandydata - gdzie znajduje się przeznaczona do tego kratka, ale z prawej - w miejscu logo Koalicji Obywatelskiej, które miało kształt kwadratu. Brak odpowiednio precyzyjnej instrukcji na karcie wyborczej do Senatu - według KO - jest podstawą do unieważnienia wyborów.