Jak dodał, to koszt czarteru w obie strony. Prezydencki minister zaznaczył, że mówi "około 150 tys.", bo jeszcze w środę rano trwały negocjacje ceny z LOT-em i być może ostatecznie koszt czarteru był niższy. Kownacki nie chciał zdradzić, czy jego kancelaria zamierza kosztami czarteru obciążyć kancelarię premiera lub przedsięwziąć inne kroki w tej sprawie. - Nie chcę informować przeciwników procesowych o naszych zamierzeniach - żartował w rozmowie z dziennikarzami. Wieczorem w TVP Info Kownacki zapowiedział, że Kancelaria Prezydenta przeanalizuje kto powinien zapłacić za czarter. - Na pewno nie ma powodu, żeby podatnicy i żeby budżet państwa miał za to płacić - mówił. Dopytywany czy kosztami powinna zostać obciążona kancelaria premiera, Kownacki powiedział, że "odpowiedzialność, również finansową, powinny ponieść osoby, które złamały prawo". "W sytuacji, kiedy ktoś dla własnego widzimisię, dla własnych ambicji, w sposób zupełnie bezprecedensowy łamie prawo, to nie powinni za to płacić wszyscy podatnicy" - zaznaczył. Podkreślił, że "w sensie moralnym, ludzkim" odpowiada za tę sytuację premier. - Bez jego decyzji przecież by się tak nie stało i nie nastąpiłaby odmowa wykorzystania przez prezydenta samolotów wojskowych - dodał. Kancelaria premiera nie wyraziła zgody na skorzystanie przez Lecha Kaczyńskiego z samolotu rządowego w związku z wyjazdem do Brukseli. Według Kancelarii Prezydenta, odmówiła także użyczenia L.Kaczyńskiemu dwóch samolotów JAK-40. Rosyjski "Kommiersant" pisząc w czwartek o konflikcie polskiego prezydenta i premiera w sprawie wylotu na szczyt UE podał, że czarter wynajęty przez Lecha Kaczyńskiego kosztował 40 tys. euro. Podczas konferencji prasowej w Brukseli na zakończenie szczytu, premier Donald Tusk powiedział, że nie ma nic przeciwko temu, żeby prezydent i on korzystali z jednego samolotu. Jak nieoficjalnie informuje źródło w Kancelarii Prezydenta, premier rzeczywiście zaprosił Lecha Kaczyńskiego na pokład rządowego TU-154. Stało się to jednak dopiero pod koniec szczytu UE, gdy wyczarterowany Boeing 737 leciał już po prezydenta z Warszawy. LOT-owski samolot, który przywiózł Lecha Kaczyńskiego do Brukseli, wracał bowiem na noc do Polski.