- Prezydencki minister przypisuje ministrowi Sikorskiemu słowa, których nigdy nie powiedział - zaznaczył rzecznik MSZ. W piątek szef MSZ Radosław Sikorski powiedział w TVP1, że "nazbierało się trochę niepodpisanych nominacji i postanowień". - Dochodzimy do 100 podpisów brakujących, z tym że to jest po kilka podpisów na placówkę - mówił minister. Paszkowski wyjaśnił w piątek, że minister nie mówił o 100 podpisach brakujących pod nominacjami ambasadorskimi, ale o podpisach, których prezydent nie złożył także m.in. pod listami uwierzytelniającymi dla przyszłych ambasadorów czy też odwołaniami ambasadorów. Na konferencji prasowej Kownacki zaapelował do Sikorskiego o "elementarną uczciwość i niewprowadzanie w błąd opinii publicznej" w sprawie nominacji ambasadorskich. Dodał też, że szef MSZ obraża prezydenta uwagami w stylu: "apeluję o większą sumienność". Prezydencki minister podkreślał, że to prezydent zgodnie z konstytucją mianuje i odwołuje ambasadorów. - Mianuje i odwołuje, czyli podejmuje decyzje o mianowaniu i decyzje o odwołaniu. Nie jest to, przepraszam, dodatek do długopisu, który ma automatycznie podpisać każdy wniosek, który zechce się zrodzić w głowie ministra spraw zagranicznych - mówił Kownacki. Jak zaznaczył, nastąpiło "bardzo niedobre" odejście ze strony MSZ od praktyki konsultowania z prezydentem każdego zamiaru nominacji ambasadorskiej. Przypomniał, że to świetnie funkcjonowało za rządów AWS, gdy ministrem spraw zagranicznych był Bronisław Geremek, a prezydentem był Aleksander Kwaśniewski. - Tak się w cywilizowanych krajach nie dzieje - ocenił Kownacki. Powiedział też, że na podpis prezydenta czeka kilkanaście wniosków pod nominacjami ambasadorskimi, ale tylko czterech ambasadorów oczekuje w kraju na decyzję w prezydenta. - To dotyczy kluczowych zupełnie krajów dla naszej dyplomacji, mianowicie: Urugwaju, Paragwaju, Argentyny - jedna osoba; Egiptu, Sudanu, Erytrei - druga osoba; Niger i Libia - trzecia i OBWE w Wiedniu - czwarta - wyliczał Kownacki. Jak zaznaczył, w niektórych krajach - w Chinach i Serbii - na miejscu przebywa jeszcze poprzedni ambasador, który nie został odwołany, więc trudno - zdaniem ministra - mówić, że nie w danym państwie nie ma polskiego ambasadora.