Jak mówił Kowalczyk we wtorek w TVP1, zapewnienie, że nie prowadzimy gospodarki leśnej na terenie Puszczy Białowieskiej zostało poparte materiałem dowodowym - zdjęciami, mapami itd. "Jeżeli po 20 listopada - czyli po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE - zdarzały się przypadki wycinania drzew, to tylko i wyłącznie ze względów bezpieczeństwa - przy drogach, siedliskach ludzkich usuwano drzewa, które mogły się natychmiast zawalić" - podkreślił minister. "Chcemy pokazać, że w pełni respektujemy i szanujemy ten wstępny wyrok Trybunału. Natomiast co do końcowego wyroku będziemy jeszcze rozmawiali na temat sposobów ochrony Puszczy, bo są różne metody i punkty widzenia, jak Puszczę chronić" - wskazał. Jak mówił, strona polska musi dać Komisji kilkanaście dni na zapoznanie się z przesłanym materiałem, a potem on sam zamierza spotkać się z odpowiednim komisarzem, aby "wyjaśnić ewentualne wątpliwości". Jak mówił minister środowiska, "musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, na ile Puszczę chronimy pasywnie, na ile aktywnie". "Jeśli pasywnie, biernie, to wtedy kornik może się rozwijać. Park Narodowy traktujemy absolutnie biernie, pytanie czy jeszcze jakąś część Puszczy potraktować tak samo? Czy prowadzić gospodarkę leśną na jakimkolwiek obszarze Puszczy? To jest decyzja, którą powinniśmy wypracować" - mówił Kowalczyk. Minister przypomniał, że w 2014 r. zmniejszono 6-krotnie limit pozyskania drewna w Puszczy Białowieskiej i m.in. to spowodowało duży przyrost kornika. "W 2016 r. mój poprzednik podniósł limit ok. 2,5-krotnie, ale dalej jest on znacząco niższy niż przed 2014 r. A każde podniesienie limitu wycinki powoduje reakcję organizacji ekologicznych i rozpętała się burza" - dodał. "Może za mało było wyjaśnień, może za mało było ekspertów, zwłaszcza zagranicznych, którzy pokazaliby, że to było konieczne" - ocenił minister.