Na uwagę, że cztery lata temu miał startować do Senatu z listy PiS, Kowal odparł, że od tego czasu "dużo się zmieniło". "Jestem zadowolony z życia poza Sejmem, poza codzienną polityką. Zdecydowałem się na przekroczenie granicy osobistej wygody. Uważam, że sytuacja jest nadzwyczajna" - czytamy w opublikowanym w "Rzeczpospolitej" wywiadzie. "Jednego nikt mi nie powie - że przychodzę na łatwe. Z punktu widzenia opozycji, jeśli chodzi o państwo, sytuacja jest kryzysowa. Najważniejsze jest to, by także Polki i Polacy o centrowych poglądach mieli wybór. Rządy PiS to nie jest prawica, to rządy ciągłej rewolucji. Jeśli ktoś jej nie chce, to powinien mieć inny wybór" - podkreślił Kowal. Oferta Schetyny Odnosząc się do propozycji startu z listy KO, Kowal podkreślił, że w polityce są "propozycje niepoważne, poważne i bardzo poważne". "Jeśli ktoś ci proponuje otwierać listę głównej partii opozycyjnej w Krakowie, nie możesz po prostu odpowiedzieć 'nie', musisz to przemyśleć. Przez cztery lata na wszystkie propozycje odpowiadałem 'nie'. Gdyby mnie pan zapytał dwa tygodnie temu, czy będę startował w wyborach, to też bym powiedział 'nie'" - mówił Kowal. Na pytanie, jak Grzegorz Schetyna przekonał go do startu, Kowal odpowiedział: "Zgodziłem się wystąpić na konwencji programowej PO. Uznałem, że jeśli ktoś chce słuchać tego, co mam do powiedzenia, to skorzystam z tego zaproszenia. Do głowy mi nie przyszło, że sprawa będzie miała ciąg dalszy". "Potem spotkaliśmy się kilka razy z Grzegorzem Schetyną, rozmawialiśmy o tym, co można zrobić. Wiem, że politycy lubią instrumentalizować swoich rozmówców, więc byłem ostrożny, ale zorientowałem się, że Schetyna proponuje mi coś na poważnie, że chce coś zmienić. Miałem wątpliwości, czy po raz drugi w życiu powinienem się włączać w politykę partyjną. Przeważyło to, że to była naprawdę poważna propozycja, coś w rodzaju randki z historią" - powiedział. Jak dodał, "propozycję Schetyny odebrał bardzo na serio". "Pomyślałem, że jeśli walczymy, to o poważną stawkę. Obciachu w tym nie ma, wyzwanie jest" - zaznaczył.Kowal zaznaczył jednocześnie, że "decyzję na tak" podjął również dlatego, że koalicja budowana przez Schetynę nie jest lewicowa. "Przy okazji prac badawczych poznałem wielu polityków lewicy, wielu lubię. Ale w wyborach europejskich byli zbyt ostentacyjni. Starali się pokazać, że wszystko, co się w Polsce udało, to tylko dzięki nim" - ocenił. "Nie jesteśmy skazani na zimną wojnę domową" Kowal podkreślił też w wywiadzie: "Wierzę, że politykę można uprawiać inaczej, niż to robi dzisiaj PiS". "Jeśli moje kandydowanie ma jakiś sens, to tylko wtedy, jeśli pokażę, że polityka - mimo tego, co się stało w ciągu ostatnich czterech lat - to wciąż sprawa poważna. Ale też, że naprawdę nie jesteśmy skazani na zimną wojnę domową, szczególnie w obliczu sytuacji międzynarodowej, która zmieniła się na niekorzyść" - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Więcej w "Rzeczpospolitej".