O powrót Donalda Tuska do kraju i jego ewentualne wsparcie opozycji w <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/raport-wybory-samorzadowe-2024" title="wyborach samorządowych" target="_blank">wyborach samorządowych</a> lider ludowców był pytany podczas konferencji prasowej w Łodzi. "Donald Tusk nie musi wracać do Polski, bo nigdy się z niej nie wyprowadził. Jest czasowo w Brukseli, jako najwyższy przedstawiciel hierarchii unijnej, a dziś w Krakowie. Ale nie oczekuję od Donalda Tuska, że będzie rycerzem na białym koniu, który przyjdzie do Polski i będzie mężem opatrznościowym" - powiedział Kosiniak-Kamysz. Dodał, że do tej pory nie widział zaangażowania b. premiera w kampanię samorządową i w opinii prezesa PSL "trzymanie się na dystans od tych wyborów jest dobrą strategią". Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że nadchodzące wybory samorządowe i kolejne - parlamentarne zależą od pokolenia 30- i 40-latków. "My mamy obowiązek wziąć odpowiedzialność za Polskę. Mamy obowiązek przedstawić ofertę polityczną, która przekona Polaków. Zjednoczyć Polskę i Polaków - to jest misja PSL. Nie wierzę w tego męża opatrznościowego, choć życzę premierowi Tuskowi jak najlepiej" - przyznał szef Stronnictwa. Dopytywany o to, czy Tusk powinien wystartować w wyborach prezydenckich w 2020 roku, Kosiniak-Kamysz odparł, że b. premier nie pytał go o zdanie w tej sprawie. "Nie będę mu doradzał też przez media. Z tego co pamiętam, premier Tusk zawsze sam podejmuje decyzje. Co zrobi Donald Tusk, wie tylko Donald Tusk. Uważam jednak, że to nasze pokolenie powinno wziąć odpowiedzialność za Polskę, a nie liczyć na tych, którzy w polityce już dużo zrobili" - stwierdził.