O. Żak zaznaczył, że Kościół w Polsce jest instytucją, która podjęła działania w kierunku systemowego rozwiązywania problemu wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży przez osoby duchowne. Przypomniał, że w 2009 r. polscy biskupi przyjęli pierwszy dokument ws. postępowania w przypadkach wykorzystywania seksualnego małoletnich. W 2014 r., na polecenie Kongregacji Nauki Wiary, przyjęli kolejny dokument, pod nazwą "Wytyczne dotyczące wstępnego dochodzenia kanonicznego w przypadku oskarżeń duchownych o czyny przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu z osobą niepełnoletnią poniżej osiemnastego roku życia", który w 2015 r. zaakceptowała Stolica Apostolska. W 2014 r. powstało Centrum Ochrony Dziecka (COD) przy Akademii Ignatianum w Krakowie, które m. in. organizuje studia podyplomowe w zakresie prewencji i ochrony małoletnich oraz prowadzi regularne szkolenia dla księży diecezjalnych i zakonnych pracujących w duszpasterstwie, w których wzięło udział ok. 2 tys. osób. "Ważnym krokiem, który już się dokonał, było stworzenie systemu, w którym odpowiednio przygotowani ludzie umieliby pomagać przełożonym kościelnym wprowadzać w życie przyjęte +Wytyczne+ w duchu wskazań papieży. Zaczęliśmy od stworzenia sieci delegatów, czyli osób, które w imieniu przełożonego kościelnego, biskupa lub prowincjała zakonnego, przyjmują zgłoszenie od ofiary. Delegaci przeszli pogłębione szkolenia ucząc się, jak prowadzić dochodzenie wstępne, jakie są profile sprawców, a przede wszystkim - jakie szkody wyrządza molestowanie; po to, aby wiedzieli, jak ułatwić ofiarom uczestnictwo w postępowaniu" - zaznaczył o. Żak. Poinformował, że obecnie we wszystkich diecezjach i prowincjach zakonnych działa ok. 80 delegatów. Wyjaśnił, że po przyjęciu zgłoszenia rozpoczyna się tzw. dochodzenie wstępne; jednym z jego elementów jest sprawdzenie, czy sprawa została zgłoszona do prokuratury - jeśli nie, robi to pełnomocnik biskupa lub prowincjała. "Przełożony ma obowiązek zastosować środki zapobiegawcze, aby podejrzany nie prowadził działalności, która mogłaby narażać kolejne dzieci. Takim środkiem jest np. ograniczenie posługi. Może nim być skierowanie do jakiegoś określonego miejsca, w którym podejrzany nie mógłby mieć kontaktu z małoletnimi. Trzeba także uniemożliwić domniemanemu sprawcy kontakt z ofiarą" - wyjaśnił o. Żak. Dodał, że po przeprowadzeniu dochodzenia wstępnego, ostatnim etapem jest powiadomienie Stolicy Apostolskiej. W porządku prawnym Kościoła to Kongregacja Nauki Wiary rozstrzyga w sprawach przestępstw seksualnych popełnionych przez duchownych na szkodę osób małoletnich. Jak podkreślił o. Żak, ofiary mogą także liczyć na pomoc ze strony Kościoła. "Jest to przede wszystkim opłacenie pomocy psychologa i ewentualna pomoc prawna. Przeszkoliliśmy też ok. 60 duchownych, którzy mogą towarzyszyć duchowo ofierze lub jej rodzinie" - zaznaczył. Wyjaśnił, że działania Kościoła to nie tylko pomoc po zaistnieniu faktu molestowania, ale przede wszystkim profilaktyka. Episkopat w 2014 r. przyjął dokument o prewencji, zgodnie z którym każda diecezja i prowincja zakonna oraz instytucje oświatowe, wychowawcze czy opiekuńcze prowadzone przez Kościół, muszą opracować własną politykę ochrony dzieci i młodzieży przed wykorzystywaniem seksualnym. O. Żak zaznaczył, że dokumenty te zawierają m.in. zasady postępowania w pracy z dziećmi i młodzieżą, zasady naboru, weryfikacji i szkolenia personelu oraz reguły postępowania w sytuacji, gdy zachodzi podejrzenie, że mogło dojść do wykorzystania seksualnego dziecka. Jako pierwsza dokument opracowała diecezja rzeszowska, w najbliższym czasie ukaże się dokument diecezji warszawsko-praskiej. Podobną pracę wykonało też kilka zakonów męskich i żeńskich. "To wciąż niewiele, ale prace trwają. Wzorujemy się na rozwiązaniach zagranicznych oraz doświadczeniach organizacji pozarządowych, głównie Fundacji 'Dajemy dzieciom siłę'" - powiedział o. Żak. Jego zdaniem, w ostatnich latach "zwiększyła się świadomość społeczna" w kwestii wykorzystywania seksualnego nieletnich. Dodał, że kilka lat temu w sprawach dotyczących wykorzystywania seksualnego łatwo orzekano karę w zawieszeniu; dziś zdarza się to coraz rzadziej. "Chyba coraz mocniej dociera do sędziów, jak ciężkim przestępstwem jest wykorzystywanie małoletnich, znajduje to odbicie w wyrokach" - uważa duchowny. W jego ocenie podnoszone w mediach zarzuty, że sędziowie wydają łagodniejsze wyroki, kiedy oskarżony jest księdzem, "są sporym uogólnieniem". "W takich opiniach nie można się opierać na odczuciach, tylko na poważnym monitoringu i analizie wyroków. Wyjaśnień w tej sprawie należałoby oczekiwać m.in. od ministerstwa sprawiedliwości, a nie od Kościoła" - zaznaczył. Zdaniem o. Żaka, skupienie opinii publicznej na problemie wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży przez ludzi Kościoła "sprawia, że nie zauważa się problemu społecznego". A - jak wyjaśnił - skala problemu jest ogromna: z raportu "Dzieci się liczą" ogłoszonego w 2017 r. wynika, że ponad 12 proc. dzieci pomiędzy 11 a 17 rokiem życia doświadczyło przynajmniej jednej z form wykorzystywania seksualnego. "Oczywiście dostrzeżenie problemu również w Kościele sprawia, że Kościół się oczyszcza i ma szansę stać się promotorem prewencji i budowy środowisk bezpiecznych dla dzieci i młodzieży. Ale problemy, jakie ma Kościół, są lustrem problemów obecnych w społeczeństwie. Koncentrowanie się na jednym środowisku odwraca uwagę i uspokaja. To może oznaczać, że jako społeczeństwo nie dajemy adekwatnej odpowiedzi na krzywdzenie dzieci wszędzie tam, gdzie to się dzieje" - powiedział o. Żak.