"Czy te czasy mogą być inspirujące? Co się wtedy właściwie wydarzyło? Ciemno, szaro, sklepy puste i brudne, o czym tu pisać? I nawet na żaden dramatyzm nie ma co liczyć - do stanu wojennego brakuje jeszcze dobrych paru lat..." - dziwią się dalej. "Kosa" nie jest typowym kryminałem - to rodzaj kroniki napisanej przez kilkanaście osób, głównie obywateli Nowej Huty. Opisane wydarzenia rozgrywają się w przeciągu kilku zaledwie miesięcy: od września 1976 roku do wiosny 1977. "Mój wybór był głęboko przemyślany. Pragnęłam napisać coś o tych normalnych latach peerelowskiej egzystencji, powydobywać na światło dzienne trochę absurdów z tamtej epoki. Nie chciałam jednak nic robić w sposób ostry i przerysowany - dlatego zdecydowałam się na powieść kryminalną, w której naczelną rolę musi jednak odgrywać pytanie: kto zabił?" - tłumaczy autorka. W powieści mówią wszyscy bohaterowie - nie ma klasycznej narracji. Mówią, kłócą się, piszą listy, pamiętniki, wysyłają donosy. "Ta forma bardzo mi pasowała do czasów Gierka i tamtej Nowej Huty" - argumentuje autorka. Z tych dokumentów wyłania się powoli historia pewnej rodziny, pewnej klasy i pewnego nowohuckiego osiedla. Ktoś morduje młode dziewczyny, zaginęła stara biżuteria, studenci marzą o innej Polsce... Czy te sprawy mogą mieć ze sobą związek? "Kosa" została napisana w oparciu o bardzo ścisłą dokumentację tamtych czasów: ceny, moda, język, zwyczaje - całe tło powieści odpowiada ówczesnej rzeczywistości. Tylko kryminalna intryga i wszyscy wplątani w nią bohaterowie są całkowicie fikcyjni. Dlaczego Nowa Huta? "To bardzo proste - tam się urodziłam i spędziłam wczesną młodość. Wiedziałam o tym mieście więcej niż o jakimkolwiek innym. Mogłam napisać sporo, szczerze i prawdziwie. Poza tym niewielu autorów decyduje się na umiejscowienie swojej powieści w Nowej Hucie. Właściwie nie wiem dlaczego: to miasto z ciekawą historią, miasto walczące, z dynamicznie rozwijającą się kulturą, jakby zawsze młode..." - podsumowuje Sokołowska.