Prezes Kongresu Nowej Prawicy powiedział, że chodziło o sprawę uchwały lustracyjnej z 1992 roku, nakazywała ona szefowi MSW ujawnienie agentów SB i UB między innymi z grona parlamentarzystów. - Na tej liście znalazł się Michał Boni, wyzwał mnie w telewizji od ostatnich, naobrażał, oświadczył, że trzeba być idiotą, by go posądzać o agenturalność, po czym przyznał się, że jednak był agentem. Nigdy nie raczył mnie przeprosić. Jeżeli człowiek został publicznie obrażony i nie ma innej satysfakcji, to dałem mu w pysk, zgodnie z tym, co zapowiedziałem - przekonywał prezes KNP. Jak powiedział Janusz Korwin-Mikke, to była sprawa honorowa. - Nie uderzyłem go, żeby uderzyć, żeby go bolało, tylko było to symboliczne uderzenie, by odebrać mu honor. On w tym momencie powinien wystawić sekundantów, to normalne - stwierdził eurodeputowany KNP. Z relacji Michała Boniego wynika, że po tym jak przywitał europosła KNP, ten spoliczkował go. "Za różne rzeczy już przepraszałem... z pokorą przyjmuję ataki! Ale jest granica!" - napisał na Twitterze europoseł PO.