W czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie ruszył proces z powództwa Kornatowskiego o zadośćuczynienie za krzywdę. Chodzi o słowa Rokity z 2007 r., że Kornatowski jako prokurator brał udział w tuszowaniu śmierci opozycjonisty Tadeusza Wądołowskiego, zmarłego w 1986 r. w niewyjaśnionych okolicznościach w komisariacie MO w Gdyni. Sąd oddalił wniosek adwokatów Rokity o zawieszenie tego procesu. Przesłuchano powoda i pozwanego. Kornatowski powtórzył, że Rokita go pomówił. Były poseł PO powtórzył zaś, że nie przeprosi powoda. Jako podstawę pozwu powód wskazał prawomocny wyrok, w którym sąd uznał naruszenie jego dóbr osobistych przez Rokitę takimi wypowiedziami. Kilka lat temu Kornatowski wygrał proces z Rokitą o ochronę dóbr osobistych. Rokita wciąż go nie przeprosił, jak nakazał sąd. Kornatowski walczy o tzw. zastępcze opublikowanie przeprosin w mediach i obciążenie Rokity ich kosztem przez komornika (jedne takie przeprosiny już się ukazały; opublikowania drugiego odmówiła jedna z radiostacji; trwa procedura sądowa wobec trzecich przeprosin). W nowym procesie Kornatowski podkreśla, że do dziś Rokita powtarza te same zniesławiające kwestie, które były przedmiotem tamtego procesu. Strona pozwana wnosi o oddalenie pozwu. Twierdzi, że roszczenie powoda jest przedawnione - co Kornatowski kwestionuje. Pozwany wniósł o zawieszenie drugiego procesu, bo Rokita wystąpił do warszawskiego Sądu Apelacyjnego o wznowienie pierwszego procesu, dołączając dodatkowe akta z IPN. Jak mówił w SO pełnomocnik pozwanego mec. Maciej Bednarkiewicz, IPN wznowił już śledztwo ws. śmierci Wądołowskiego. - Jeśli IPN będzie prowadził postępowanie przeciwko powodowi, to będzie formalna postawa wznowienia postępowania, które toczyło się z pozwu powoda - oświadczył adwokat. Jego słowa spotkały się z protestem Kornatowskiego. Zdaniem powoda wniosek o zawieszenie procesu jest bezpodstawny, bo z samego wniosku do SA "jeszcze nic nie wynika", a postępowanie IPN "nigdy nie toczyło się przeciw powodowi". Nawet gdyby uznano, że śmierć Wądołowskiego nie była przypadkowa, to nie ma to związku z moim klientem - mówił adwokat Kornatowskiego. - Pozwany wyrządził mi krzywdę; pozbawił mnie czci i godności - mówił w czwartek sądowi Kornatowski (dziś adwokat). Zeznał, że "stracił przyjaciół, stracił szacunek sąsiadów i jest postrzegany negatywnie przez środowisko". Dodał, że jego córka po słowach Rokity miała nieprzyjemności w szkole jako "córka komunisty". - Pozwany nie jest w stanie powiedzieć "przepraszam", co mogłoby spowodować, że choć niektórzy uznaliby, iż prawda jest po mojej stronie - oświadczył powód. Rokita zeznał zaś, że słowa z 2007 r. powtarza "jak najrzadziej, ale mówi to co myśli". - Nie mogę przeprosić powoda, bo musiałbym się wyrzec swej tożsamości i zostać dla samego siebie skończoną łachudrą, co jest niemożliwe - oświadczył przed sądem. Jego zdaniem bezsporne jest, iż nie wyjaśniono śmierci Wądołowskiego, a Kornatowski jako prokurator założył niewinność milicjantów i "działał niegodziwie". Dodał, że opisano to w raporcie sejmowej komisji nadzwyczajnej, której poseł przewodniczył w 1991 r. Proces odroczono do 23 stycznia 2014 r., kiedy zeznawać ma żona powoda. W 2010 r. Sąd Najwyższy orzekł, że Rokita ma przeprosić Kornatowskiego za nazwanie go "wyjątkowo nikczemnym prokuratorem, który hańbi polską policję". SN oddalił kasację Rokity, uznając, że wyszedł on poza ustalenia swej komisji i przedstawiał opinie, na których poparcie "nie ma żadnego dowodu".