W tym celu do stolicy Rosji mają przyjechać minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller oraz prokurator generalny RP Andrzej Seremet. Obaj spodziewani są w Moskwie już w niedzielę. W katastrofie z 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja udawała się do Katynia na uroczystości związane z 70. rocznicą zamordowania tam polskich oficerów przez radzieckie NKWD. W ubiegły czwartek Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji nie wykluczyło, że do końca maja kopie danych z czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa zostaną przekazane stronie polskiej. Rzecznik rosyjskiego MSZ Andriej Niestierienko poinformował, że 18 maja kanałami dyplomatycznymi Polsce został przesłany projekt memorandum, które pozwoli uregulować problemy związane z przekazaniem kopii zapisów z rejestratorów pokładowych z rozbitego samolotu z uwzględnieniem ograniczeń wynikających z chicagowskiej konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym i norm Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO). Niestierienko podał, że memorandum to miałyby podpisać państwowe komisje powołane w Rosji i Polsce do wyjaśnienia przyczyn katastrofy polskiej maszyny prezydenckiej, a także Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) w Moskwie, który niezależnie bada okoliczności smoleńskiej tragedii. - Praca z polskimi partnerami nad memorandum przebiega aktywnie. Uważamy, że ten trójstronny dokument może być uzgodniony w krótkim terminie. W efekcie procedura przekazania kopii danych z rejestratorów pokładowych mogłaby się odbyć w najbliższym czasie. Liczymy, że we współpracy ze stroną polską nastąpi to jeszcze w maju - oświadczył wówczas rzecznik MSZ Rosji. Przewodnicząca Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego Tatiana Anodina zadeklarowała dzień wcześniej, że MAK jest gotowy przygotować procedury związane z przekazaniem kopii czarnych skrzynek Polsce, jeśli decyzję w tej sprawie podejmie premier Władimir Putin. Szef rządu stoi na czele komisji państwowej, powołanej przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa do wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Anodina, która z upoważnienia Putina bezpośrednio nadzoruje te czynności, dodała, że przekazanie może nastąpić w najbliższym czasie przy udziale przedstawicieli prokuratur generalnych Rosji i Polski. - Z ich udziałem powinny być przeprowadzone badania autentyczności tych rejestratorów i wszystkie procedury - podkreśliła. Zaznaczyła, że zgodnie z praktyką rejestratory parametrów lotu zwykle do samego końca znajdują się w posiadaniu komisji badawczej, czyli w tym wypadku - MAK. Zgodnie z chicagowską konwencją o międzynarodowym lotnictwie cywilnym i normami ICAO, dane z pokładowego rejestratora głosów w kabinie pilotów nie mogą być podawane do publicznej wiadomości bez zgody strony badającej okoliczności katastrofy. Przy czym publikowane mogą być tylko te zapisy, które mają wpływ na wyjaśnienie przyczyn i okoliczności wypadku. Premier: Nie podzielam tez listu rosyjskich dysydentów Premier Donald Tusk powiedział we wtorek, że nie podziela tez zawartych w liście otwartym rosyjskich dysydentów. Piszą oni m.in., że są "poważnie zaniepokojeni" przebiegiem śledztwa, które ma wyjaśnić przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem. - Trudno się pozbyć wrażenia, że dla rządu polskiego zbliżenie z obecnymi władzami rosyjskimi jest ważniejsze niż ustalenie prawdy w jednej z największych tragedii narodowych. Wydaje się, że polscy przyjaciele wykazują się pewną naiwnością zapominając, że interesy obecnego kierownictwa na Kremlu i narodów sąsiadujących z Rosją państw nie są zbieżne. Jesteśmy zaniepokojeni tym, że w podobnej sytuacji niezależność Polski i dzisiaj, i jutro może się okazać poważnie zagrożona - piszą dysydenci, wśród nich m.in. Władimir Bukowski. - Nie podzielam tych opinii. (...) Miłe słowa troski i solidarności z Polską, natomiast nie podzielam tezy zawartej w tym liście - powiedział we wtorek premier. List opublikowała wtorkowa "Rzeczpospolita". Dysydenci piszą w nim również, że powstaje wrażenie, iż "władze rosyjskie nie są zainteresowane wyjaśnieniem wszystkich przyczyn katastrofy", a władze polskie "faktycznie niczego nie domagają się od strony rosyjskiej" i "cierpliwie oczekują, aż z Moskwy nadejdą dawno obiecane im materiały". Tusk na konferencji prasowej podkreślił, że "z całą pewnością to w Polsce będziemy definiowali potrzeby państwa polskiego - przy całym szacunku dla rosyjskich dysydentów". "Ani na Kremlu, ani w środowiskach opozycji rosyjskiej nie będzie się formułowało zaleceń, jeśli chodzi o postępowanie polskiego rządu. Tusk ocenił też, że śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej jest "najbardziej otwartym i z największym dostępem opinii publicznej do informacji".