W maju Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów, należącej do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia skargi Czech w tej sprawie, czyli wydania wyroku. Czechy uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych. Jak informują "České Noviny", tamtejsi rządzący nie wycofają skargi przeciwko Polsce. Jednocześnie zamierzają nadal domagać się wysokich kar dla Polski za niewstrzymanie prac w kopalni - nawet 5 mln euro dziennie. Media dodają, że Polska - na wniosek rządu w Pradze - miałaby dostarczyć także wszelkie informacje o tym, jak wydobycie węgla wpływa na sytuację po czeskiej stronie granicy. Polityk PiS: Być może to biznesowa gra Pytany o te informacje poseł PiS Arkadiusz Mularczyk podkreślił w "Debacie Dnia", że "ma zaufanie do rządu i premiera". - Padły pewne deklaracje (o dojściu do porozumienia pomiędzy Polską i Czechami - red.). Myślę, że one są prawdziwe. Poczekajmy na ustosunkowanie się naszych pełnomocników i rządu do dzisiaj podawanych informacji. Do Czechów należą kopalnie w ich kraju i Niemczech. Być może to gra gospodarcza, biznesowa - sugerował w Polsat News. Natomiast poseł Lewicy Tomasz Trela mówił o "bufonadzie, arogancji i indolencji władzy". - Gdyby z Czechami rozmawiano kilka miesięcy temu, jak zapewniano parlamentarzystów na sejmowych komisjach, to pewnie tej sytuacji byśmy uniknęli. (...) Teraz wychodzą i jeszcze oszukują. Za oszustwo zapłacą Polki i Polacy - stwierdził w "Debacie Dnia".