Obie panie spotkały się w Ogrodzie Krasińskich, następnie przespacerowały pod Pomnik Powstania Warszawskiego. Premier Kopacz otrzymała od Haliny Jędrzejewskiej książkę Leszka Niżyńskiego "Batalion Miotła". Szefowa rządu podkreślała, że pani Halina to "taki cudowny polski życiorys". - Pani Halina jak miała 12 lat, wyjechała w lipcu 1939 roku na obóz w Góry Świętokrzyskie. I po jej powrocie z tego obozu, za miesiąc wybuchła wojna. I wiemy, że (później) jako 17-latka - wtedy miała swój pseudonim "Sławka" - przeszła cały szlak, obserwowała wiele smutnych zdarzeń, kiedy na jej oczach ginęły koleżanki sanitariuszki, ale była bardzo dzielna i zdeterminowana - mówiła Kopacz. - I to jest ktoś, komu się należą szczególne podziękowania za to, że możemy żyć dzisiaj w wolnej Polsce - dodała. Halina Jędrzejewska w momencie wybuchu Powstania miała 17 lat. Jako sanitariuszka liniowa batalionu Armii Krajowej "Miotła" przeszła cały szlak bojowy Zgrupowania "Radosław". Po pobycie w obozach jenieckich Sandbostel i Oberlangen trafiła do Anglii, gdzie służyła w dowództwie Polskich Sił Powietrznych. W połowie 1946 r. wróciła do kraju. Za bohaterstwo i odwagę została odznaczona dwukrotnie Krzyżem Walecznych. W sobotę w całym kraju uczczono 71. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Powstanie było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni trwało ponad dwa miesiące. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie spalone i zburzone.