W środę wieczorem Sejm udzielił wotum zaufania rządowi Donalda Tuska. Rząd poparło 237 posłów, przeciw wyrażeniu wotum zaufania opowiedziało się 203, nikt nie wstrzymał się od głosu. "Komentarz może być tylko jeden. Rząd otrzymał silny mandat w tej chwili do dalszych swoich działań, zarówno w kraju, jak i za granicą. I z tym silnym mandatem premier Donald Tusk pojedzie jutro do Brukseli" - powiedziała dziennikarzom w Sejmie Kopacz. Marszałek była pytana, czy premier w swoim przemówieniu nie "strzelał ze zbyt grubej armaty mówiąc o spisku", podczas gdy nagrywającym grozi do dwóch lat pozbawienia wolności. "Ja odpowiadam za prawo i za to, co jest zapisane w regulaminie Sejmu; prokuratura odpowiada za to, co czyni. I ja jestem jak najdalej od tego, by się wtrącać czy komentować" - odparła. Podkreśliła, że przyjmie każdy wyrok prokuratury, która przedstawi go "w formie takiej czy innej". Dodała, że jako osoba odpowiedzialna za pracę Sejmu "jest dziś dumna z tego, że nie poddał się on tej próbie destabilizacji, którą oczywiście próbowali wprowadzić w życie ci, którzy nielegalnie podsłuchiwali". Nie chciała odpowiedzieć na pytanie, kim jej zdaniem są osoby, które odpowiadają za podsłuchy. "Proszę tego ode mnie nie wymagać, proszę pytać prokuraturę, to ona prowadzi śledztwo w tej sprawie" - mówiła Kopacz. Zarzuty współudziału ws. nielegalnych podsłuchów postawiono Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce. W środę wieczorem obu zwolniono za kaucją - podała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur. Obu prokurator zarzucił współsprawstwo - z Łukaszem N. i Konradem L. - w popełnianiu czynów polegających na nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom. Podejrzani nie przyznali się i złożyli wyjaśnienia.