Spotkanie z mieszkańcami Żar (Lubuskie) było kolejnym z cyklu "Platforma bliżej ludzi". W czwartek premier Kopacz odwiedziła województwa lubuskie i dolnośląskie.- Przyjechałam do was porozmawiać o tym, jak walczyć z plagą, jaką jest bezrobocie wśród młodych ludzi - mówiła Kopacz. Podkreśliła, że przyjechała do Żar nieprzypadkowo, ponieważ w tym mieście "ludzie wzięli swoje sprawy we własne ręce i poradzili sobie z bezrobociem". - Był taki okres w waszej historii, że upadały zakłady pracy, ale wzięliście sprawy we własne ręce, powstała specjalna strefa ekonomiczna, a dzięki inwestycjom są tysiące miejsc pracy i bezrobocie na poziomie tylko ośmiu procent - mówiła premier. Według GUS bezrobocie w skali kraju we wrześniu wyniosło 11,5 proc. Kopacz dodała, że trzeba zmienić formę kształcenia na "bardziej praktyczną", która sprawi, że "młodzi ludzie będą trafiać wprost do przedsiębiorców". - Jeśli okaże się, że potrzeba np. 50 techników-elektryków w danej firmie, to trzeba tak dostosować nasze kształcenie, że to się będzie danej szkole opłacać, by otworzyć specjalną klasę dla tych uczniów - powiedziała premier. Zapowiedziała, że ministerstwa nauki oraz edukacji narodowej będą pracować nad rozwiązaniami, które zapewnią "większe dopasowanie kształcenia do praktycznych potrzeb rynku i inwestorów". To - według premier - pozwoli młodym ludziom znaleźć zatrudnienie na krajowym rynku pracy. Bezrobocie bowiem prowadzi do wielu frustracji, nierzadko do emigracji. Pytana, czy odbudowany zostanie system szkolnictwa zawodowego oraz czy będą ułatwienia dla rzemieślników i małych przedsiębiorców, premier odpowiedziała, że rządowi pozostał jeszcze rok na wprowadzenie pakietu dla małych i średnich przedsiębiorstw. - Na pewno nie chcemy przeszkadzać, ale pomagać przedsiębiorcom. 25 mld zł z Banku Gospodarstwa Krajowego zostanie uruchomionych na wsparcie dla tego sektora - mówiła Kopacz. Premier spotkała się z mieszkańcami w hali produkcyjnej firmy HART SM, która jest dużym producentem, również na eksport, szkła i szyb samochodowych. - Właściciel zaczynał od firmy rodzinnej, w której pracowało 30 osób, a teraz ma 650 pracowników. Trzeba mieć szacunek dla takich osób - mówiła Kopacz. Podczas godzinnego spotkania szefową rządu pytano o różne sprawy, m.in. związane ze zdrowiem i z bliskością pogranicza. Dyrektor miejscowego szpitala zapytał, co rząd chce zrobić z tym, że pielęgniarki wolą pracować za pobliską granicą, bo tam zarabiają trzykrotnie więcej. - Odpowiem pytaniem na pytanie. A co pan zamierza z tym zrobić? Może trzeba im dać podwyżki, gdy różnica nie będzie tak wielka, to na pewno zostaną - odpowiedziała premier.