Premier była pytana we wtorek wieczorem w TVP INFO o to, jaką jej zdaniem ilość uchodźców Polska ostatecznie będzie w stanie przyjąć. "My będziemy negocjować tę ilość i te negocjacje rozpoczną się już w poniedziałek, kiedy obecni będą nasi ministrowie spraw wewnętrznych w Brukseli, a zaraz potem będzie szczyt - najprawdopodobniej będzie to szczyt przyśpieszony, z tego co wiem po rozmowach z moimi kolegami z Unii Europejskiej" - mówiła premier. Dodała, że sugerowała to w poniedziałkowej rozmowie z nią kanclerz Niemiec Angela Merkel. Jak podkreśliła, sprawa uchodźców jest na tyle ważna, że zaprosiła na spotkanie szefów partii zasiadających w parlamencie. Mówiła, że sprawa uchodźców "nie jest tylko i wyłącznie jednej partii czy tylko tego rządu", ale że jest to sprawa "nasza narodowa, zbyt poważna, żeby dzisiaj można było obciążać nią rząd". Premier wyraziła nadzieję, że prezes PiS przybędzie na spotkanie Pytana o to, czy jej zdaniem przedstawiciele innych partii pojawią się na spotkaniu, Kopacz odpowiedziała, że zaskoczyła ją tylko wypowiedź rzeczniczki PiS, że do tej partii nie dotarło zaproszenie na spotkanie. Premier wyraziła nadzieję, że prezes PiS Jarosław Kaczyński przybędzie na spotkanie. "Sprawa jest dość poważna na tyle, że decydujemy o przyszłych latach i stabilności w Polsce, więc warto by było, by znaleźć czas na taką rozmowę" - podkreśliła. Według niej "problemem będzie to, czy rzeczywiście przedstawiciele tych partii opozycyjnych będą mieli na tyle odwagi by przyjść". "Bo łatwiej jest oczywiście robić na tym politykę, szczególnie w czasie wyborczym, co jest w moim odczuciu niestosowne" - zauważyła Kopacz. W środę szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker ma przedstawić nowe propozycje, jak UE powinna poradzić sobie z rosnącą falą imigrantów i uchodźców. Z planów KE wynika, że relokacja obejmie w ciągu dwóch lat 66 400 uchodźców, którzy są w Grecji, 54 tysięcy z Węgier oraz 39 600 z Włoch. Mają być to wyłącznie osoby, które potrzebują międzynarodowej ochrony, czyli uciekinierzy z regionów i krajów objętych wojną, a nie imigranci ekonomiczni. Komisja Europejska, popierana przez większość państw UE i eurodeputowanych, chce podzielić uchodźców według ustalonych z góry kwot, obliczonych na podstawie liczby ludności i wielkości PKB, a także poziomu bezrobocia oraz liczby już przyjętych uchodźców. Nieoficjalne wyliczenia przewidują, że najwięcej uchodźców miałyby przejąć Niemcy - w sumie ponad 40 tysięcy. Do Francji może trafić ponad 30 tysięcy, a ponad 19 tysięcy przypadnie na Hiszpanię. Czwarta co do wielkości jest kwota wstępnie wyliczona dla Polski: 11 946 uchodźców (w tym 2659 w ramach pierwszego programu relokacji oraz 9287 w ramach nowego programu). Tymczasem polski rząd już w czerwcu sprzeciwiał się narzucaniu krajom unijnym ustalonych kwot i zadeklarował dobrowolne przyjęcie 1100 uchodźców od Włoch i Grecji oraz 900 osób z obozów poza UE. Polska, razem z pozostałymi krajami Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Węgry i Słowacja), nadal jest przeciwna obowiązkowym kwotom relokacji uchodźców.