Kopacz podkreśliła, że ratownicy dysponowali odpowiednim sprzętem, jednak okazało się, że wypadek był na tyle tragiczny, że nie można było już pomóc ofiarom. Rodzinom i ratownikom zostanie udzielona pomoc psychologiczna. Szef Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski powiedział, że z powodu bardzo trudnych warunków atmosferycznych w akcji nie można było wykorzystać śmigłowców. - O godz. 7.08 otrzymaliśmy prośbę o pomoc w akcji ratunkowej. Po dokonaniu analizy sytuacji pogodowej ratownicy ocenili, że warunki nie pozwalają na użycie śmigłowca zarówno z Warszawy, jak i z Łodzi. Gęsta mgła uniemożliwiała widoczność niezbędną do bezpiecznego lotu. Pilot musi widzieć ziemię z wysokości 200-300 m, by móc bezpiecznie wylądować - podkreślił Gałązkowski. - Ze wstępnych opisów wypadku można wnioskować, że u ofiar w momencie zderzenia doszło do urazów wielonarządowych, krwotoków wewnętrznych i uszkodzeń kręgosłupa. W takiej sytuacji śmierć następuje bardzo szybko - dodał. Do katastrofy doszło po godz. 6 tuż za Nowym Miastem, przy zjeździe na Rawę Mazowiecką; zderzyły się tam czołowo volkswagen transporter z ciężarowym volvo. Transporterem jechało 18 osób. 16 zginęło na miejscu, dwie zmarły w szpitalu. Kierowca volvo jest lekko ranny. Z ustaleń policji wynika, że busem przewożeni byli sezonowi pracownicy do jednego z okolicznych sadów. Bus - według policjantów - nie był przystosowany do przewożenia tak dużej liczby osób. Pasażerowie nie byli przypięci pasami, siedzieli na prowizorycznych siedziskach, skrzynka i deskach.